niedziela, 21 października 2018

Kilka słów o: zmiany


Czas na garść comiesięcznych auto-refleksji. Poruszę dziś temat prosty i może dość banalny, ale z pewnością istotny, jeśli mowa o rozwoju mentalnym.  

Z pewnością każdy z nas odczuł kiedyś, że nie wie dokąd właściwie zmierza, że w jego życie wkradła się rutyna, pewna monotonia i stagnacja. Jeśli jesteśmy tego stanu świadomi, no to w sumie pół biedy... choć jak wiadomo - nieświadomość jest czasem błogosławieństwem. Bo co, gdy nie zadowala nas obecny stan rzeczy, a z drugiej strony nie wiemy jak się zabrać za zmianę tego? Na szczęście to rzadka sytuacja. Wiedza jest dziś wszędzie. Leży potulnie i czeka tylko na to, byśmy po nią sięgnęli. Fakt, że stan dzisiejszej wiedzy w wielu dziedzinach jest tak bogaty i szeroki, że w gruncie rzeczy demotywuje to nas czasem na samym starcie. I tak, z nadmiaru bogactwa ostatecznie nie decydujemy się ruszyć w żadną stronę. Zostajemy tam gdzie byliśmy, drepcząc w swojej tymczasowej strefie komfortu. Nie mówię tym samym, że jest to absolutnie złe... Aczkolwiek na pewno lepiej jest robić (a przynajmniej próbować) cokolwiek, niż nie robić i nie zmieniać w swoim życiu nic. Bo życie to tak naprawdę właśnie zmiany, a jeśli ich nie ma, no to tak jakby.. umieramy. 

Tak jak wspomniałem jednak - możliwości są zawsze, trzeba tylko próbować je znaleźć i wykorzystać. Co więc wpycha nas zwykle we wspomnianą stagnację i utrudnia jej zażegnanie? Stoi za tym głównie strach. Strach, przed opuszczeniem mentalnego, wygodnego kokonu, przed utratą kontroli nad sytuacją, utopieniem się w głębokiej wodzie – czyli ogólnie mówiąc, przed niezamierzaną zmianą na gorsze. Tu odniosę się do modnej ostatnio i często powtarzanej w mediach internetowych myśli. Większość ludzkiego stresu i obaw jest z perspektywy dzisiejszego człowieka nieuzasadniona. W przebiegu rewolucji, nie różnimy się jeszcze zbyt mocno od człowieka pierwotnego, którego życie wyglądało jednak zgoła inaczej. Miał on dużo mniej alternatyw niż człowiek współczesny, groziło mu też o wiele więcej realnych niebezpieczeństw - ze strony dzikiej zwierzyny, nierozumianych chorób, czy innych, wrogo nastawionych ludzi. I mowa tu o zagrożeniu bezpośrednim, fizycznym. Nie zaś o projekcji naszego umysłu, efekcie naszej bujnej i strachliwej wyobraźni. W przypadku niepowodzenia, mamy dziś już o wiele więcej opcji “awaryjnych”, a lądowanie jest jednak o wiele bardziej miękkie. Zawsze mamy więc jakąś alternatywę. Być może niektórych to oburzy, ale uważam że w dzisiejszych czasach trzeba się naprawdę postarać, żeby znaleźć się w sytuacji bez żadnego wyjścia, kiedy nikt nam nie jest w stanie pomóc, a my sobie. Słowa te kieruję oczywiście do osób zdrowych psychicznie i fizycznie samodzielnych.  

Weźmy więc na siebie odpowiedzialność. Jednocześnie pamiętajmy, że zwykle nie jest to tak wielka odpowiedzialność, jak nam się  początkowo i instynktownie wydaje. Warto dążyć do zmian, skoro mogą one przynieść korzyści. A korzyści przynosi także coś nazywanego powszechnie niepowodzeniem, porażką, przegraną. Korzyści w postaci nabycia nowej wiedzy, doświadczenia, przede wszystkim – poszerzenia własnej perspektywy i światopoglądu. Myślę, że to problem wielu ludzi – mniej, lub bardziej świadome zawężanie własnego świata, w odruchu na niepewną, zmienną sytuację. Prawda jest jednak banalna (choć często zapominana), a brzmi ona: żeby stać się szczęśliwszym i mądrzejszym musisz po prostu działać i nie bać się nieznanego. W zasadzie to musisz go wręcz łaknąć. 

Mówiło już o tym wiele osób uznawanych za tzw. ludzi sukcesu. Z książek, które było dane mi przeczytać - m.in. Brian Tracy, Philip Knight, Ray Kroc, czy Arnold Schwarzenegger. Żeby coś zmienić, musisz działać. A im więcej działania i różnych zmian (tych, z których wyciągniemy jakąś naukę rzecz jasna), tym silniejszym i łatwiej adaptującym się człowiekiem będziemy. Nie jest zresztą przypadkiem i tajemnicą, że wszelkiego rodzaju sanatoria zawdzięczają swoją skuteczność w dużej mierze właśnie zmianom. Chodzi tu o szeroko pojęte środowisko, na które składają się nie tylko urządzenia i przedmioty bezpośredniego lecznictwa, ale i inne otoczenie ludzkie, oraz szereg wszelkich nowych bodźców fizycznych. Zmiana otoczenia (co jakiś czas) niesie za sobą wiele profitów, szczególnie dla naszej psychiki. A lepszy stan psychiczny, to i lepsze zdrowie. Tak zwani neuronaukowcy często radzą, żeby dla kondycji mózgu wykonywać pewne rzeczy... w różny sposób. To zdecydowanie sprzyja funkcjonowaniu ludzkiego umysłu i utrwalaniu mało, lub w ogóle nie używanych połączeń neuronalnych. Można tu się odnieść do przykładu długo katowanego planu treningowego. Zwykle, po kilku tygodniach zaczyna się on nam przejadać, tzn. Nie działa już tak pozytywnie zarówno na nasze ciało, jak i stan umysłu. Potrzeba zmiany. Każdy kto kiedyś regularnie ćwiczył, wie ile uciechy może przynieść zmiana ćwiczeń i metodyki treningowej po okresie sztywnego i monotonnego planu.  

Życie to zmiany. Od nas zależy jednak w dużej mierze na jaką one skalę zachodzą i jaką przybierają formę. Kiedy dopada nas stagnacja, na pewno zdecydowanie lepiej jest wziąć sprawy w swoje ręce niż czekać w bierny sposób na rozwój wypadków. Czujesz dyskomfort i brak satysfakcji z obecnego życia? Poszukaj możliwości, spróbuj je lepiej poznać i po prostu działaj. Pamiętaj przy tym, że czasem rozwinąć może jedynie skok na głęboką wodę... a jak to powiedział kiedyś pewien mądry człowiek: 

Nie bój się dużego kroku. Nie pokonasz przepaści dwoma małymi” 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz