Wracamy do boksu. Na początek
jeszcze kilka słów o sobotniej „bitwie” pomiędzy Saulem „Canelo” Alvarezem, a
Julio Cesarem Chavezem jr. (z małym opóźnieniem, z powodu wizyty w szpitalu).
Kilka słów będzie w sam raz, gdyż na więcej szkoda klawiatury. Alvarez robił co
miał robić, był dobrze przygotowany, solidny i metodyczny w tym co wyczyniał. Z
kolei Chavez… dla mnie ten gość wypada z poważnego boksu na dobre. Będąc 10cm
wyższym od rywala zadał 15 celnych lewych prostych przez 12 rund… Na takim
poziomie, przy takim zapleczu i finansach to kompletnie niedopuszczalne. Jestem
pewny, że ja sam ulokowałbym tych ciosów więcej. Chavez był spanikowany,
anemiczny, zdecydowanie zabrakło mu jaj. „Wpadkę” z Fonfarą można było jeszcze
w jakiś sposób zrzucić na zlekceważenie rywala, teraz wydawało się że syn
legendy w końcu podszedł do sprawy profesjonalnie i będzie w życiowej formie.
Błędy przeszłości oraz brak charakteru
ojca dały o sobie jednak znać. Ale to już problem Meksykanina. Według mnie jego
wizerunek po tym pojedynku stracił na wartości ogromnie – zarówno dla kibiców
jak i promotorów oraz stacji telewizyjnych. Starcie z Chavezem dla nikogo już nie
będzie interesujące. Wg mnie kolejnym problemem 31- latka będą pieniądze. Z
uwagi na jego niezbyt rozgarnięty rozum zarobione 3 miliony dolarów (+wpływy z
PPV) szybko stopnieją. Ponadto w przyszłości nikt mu już podobnej gaży nie zaoferuje. Na podsumowanie postawy syna legendy posłużę się faktem iż w
internecie pojawił się film z udziałem Meksykanina w towarzystwie 4 prostytutek.
Został on nagrany tuż po walce… Żal tylko ponad 1mln ludzi w Ameryce, którzy
wykupili PPV, no i wstyd że ujrzeli taki obraz boksu.
Jakie pięściarskie pojedynki czekają
nas jutro? No za wiele się niestety nie dzieje. Mamy jedną przyzwoitą galę w
Meksyku, dwie w Anglii, ale generalnie nie jest to dla mnie boks na tyle
ciekawy, bym zamierzał go oglądać. Zerknę natomiast na galę w Polsce, w
Częstochowie. Jej obsada też jednak nie powala. Niby mamy 2 walki o
pasy (kobiecy, światowy + młodzieżowy), niby transmisja w Polsacie Sport, jednak
żadne z tych zestawień nie może mrozić krwi w żyłach. W rzeczywistości to trochę taka
gala rankingowa, żeby podbić zawodnikom rekord i poprawić ich pozycję w
światowych rankingach. Osobiście jestem już myślami bardziej przy gali w
Poznaniu (20 maja), która z kolei zapowiada się bardzo interesująco i według
mnie będzie ciekawsza niż niejedna impreza z cyklu Polsat Boxing Night.
CZĘSTOCHOWA
Ewa Brodnicka 12-0 (2 KO) vs. Irma Balijagic Adler 16-7 (8 KO)
Walka o pas mistrzowski WBO
interim. I to w zasadzie największy atut tej rywalizacji. Co prawda Ewa
wspominała w ostatnim odcinku Punchera z jak groźną przeciwniczką przyjdzie się
jej zmierzyć, ale… spójrzmy na fakty. Pochodząca z Bośni Adler wygrała 4 z
ostatnich 11 walk, a żadnego ze zwycięstw nie zanotowała z rywalką z dodatnim
bilansem… Nie wiem jak wam, ale mi to wystarczy. Nie przewiduję tu większych
emocji.
Robert Parzęczewski 15-1 (9 KO) vs. Zura Mekereshvili 20-8 (16 KO)
Z pięściarzy, których jutro
zobaczymy Parzęczewski jest tym, którego najlepiej mi się ogląda. „Arab” wydaje
się mieć charakter, jakiś konkretny styl i rozwija się z walki na walkę. Do
tego jest jeszcze młody (23 lata) i przy odpowiednim dalszym rozwoju może trochę
w boksie zamieszać - przynajmniej na ringach europejskich. Gruzin to żaden
wielki przeciwnik. Jego jedynym atutem wydaje się to, że dość mocno bije (przynajmniej
sądząc po rekordzie). Ze swoich 20 wygranych tylko 2 odniósł nad oponentami z
dodatnim bilansem. Z każdym pięściarzem minimalnie wybijającym się ponad
przeciętność przegrywał. Rywal do odstrzelenia i jedziemy dalej.
Michał Żeromiński 12-2-1 (1 KO) vs. Krzysztof Szot 20-21-2 (5 KO)
Walka niebudząca we mnie specjalnych
emocji. Obaj prochu już nie wymyślą i nie ma się co spodziewać niesamowitych
zwrotów w ich karierze. Boksują, bo boksują – aby zarobić. Może zobaczymy fajną
bitkę, w każdym razie nie spodziewam się zachwycającego poziomu sportowego.
Marcin Siwy 16-0 (6 KO) vs. Tornike Puritchamiashvili 9-4 (5 KO)
Pojedynek dla Marcina na “przeczekanie” na większe wyzwania i poprawienie sobie rekordu. Obejrzałem ostatnią walkę
Gruzina… jednak na dobrą sprawę wystarczyłoby spojrzeć na jego zdjęcie. Można
tu się spodziewać świniobicia. Niech Siwy wygra przed czasem i potwierdzi, że
ktoś z fizjonomią „Butterbeana” nie ma czego szukać w poważnym sporcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz