poniedziałek, 26 czerwca 2017

Po Polsat Boxing Night 7



Po krótkiej przerwie, spowodowanej życiowymi zawirowaniami wracam do bloga :) Jednocześnie obiecuję "licznym" czytelnikom nieco częstsze posty. Dziś relacja z gali Polsat Boxing Night 7, która miała miejsce w trójmiejskiej Ergo Arenie.

W Gdańsku byłem krótko. Ograniczony czas nie pozwolił mi na turystykę, choć w przyszłości na pewno to nadrobię. Na kilkadziesiąt minut przed pierwszą walką ustawiła się już pokaźna kolejka ludzi gotowych do szturmowania hali. Może to być kwestia tego, że obiekt został otwarty dla kibiców ledwie pół godziny przed pierwszym pojedynkiem. W każdym razie - pierwszy raz widziałem blisko tysiąc osób, które próbowały wejść do hali jeszcze przed jej otwarciem. A o to moje kilka zdań o każdym ze starć polsatowskiej gali:

Robert Talarek - Norbert Dąbrowski

Pojedynek otwarcia, a zarazem chyba najlepsza walka wieczoru. W tym starciu wyraźnego faworyta nie było, choć więcej ludzi stawiało chyba jednak na "Norasa". Moim faworytem był Talarek i nos mnie tu nie zawiódł. Walka była zacięta, choć ciosy pracownika kopalni wydawały się mieć nieco większą wymowę. To też przechylało szalę zwycięstwa na korzyść Talarka w większości starć. Serce w ringu zostawili jednak obaj. Wysokie tempo walki i wiele efektownych ciosów rozgrzało publiczność bardzo dobrze. Talarek czeka teraz na większą walkę, natomiast Dąbrowski musi chyba już pogodzić się z rolą ekskluzywnego "journeymana" w boksie. 

Rezultat: Talarek PKT

Łukasz Wierzbicki - Robert Tlatlik

Pojedynek dwóch "emigrantów". Publiczność ewidentnie bardziej trzymała jednak kciuki za mocniej związanego z Polską Wierzbickiego. Tlatlik wypowiadał się przed walką, że jego atutem będzie lepsza taktyka. Ciężko było jednak dostrzec jakąś klarowną, skuteczną koncepcję w jego wykonaniu. Walka generalnie nie była za porywająca. Wierzbicki wysoko wypunktował niższego rywala, choć jego bokserski styl jest strawny tylko dla zagorzałego fana boksu. Nie ujmuję mu klasy bokserskiej, jednak zważywszy na dzisiejsze realia, będzie to pięściarz ciężki do wypromowania. Utalentowany Łukasz mocno męczył się z wagą, w związku z czym zapowiedział po walce zmianę kategorii na wyższą. Widać było u niego pewne problemy kondycyjne, ale jego zwycięstwu to nie zagroziło.

Rezultat: Łukasz Wierzbicki PTS



Ewa Brodnicka - Viviane Obenauf

Szacunek dla Brodnickiej za podjęcie rękawicy. Pierwotnie miała zmierzyć się ze znacznie słabszą Marisol Reyes, którą ostatecznie zatrzymały problemy wizowe. Na kilka dni przed galą podpisano więc kontrakt z bardzo solidną Szwajcarką brazylijskiego pochodzenia. Sama walka nie porwała - co żadną niespodzianką nie było. Osobiście przeznaczyłem ten czas na odwiedzenie punktu gastronomicznego. Dwie pierwsze rundy jeszcze obejrzałem, ale to mi wystarczyło. Boks Brodnickiej jest dla mnie niestrawny. Jak pisałem wcześniej - za dużo szumu, za mało konkretów. Ostatecznie "mistrzyni pacania" zwyciężyła na punkty, choć małego smaczku dodał fakt iż po jednej z serii ciosów rywalki, Ewa znalazła się na deskach.

Rezultat: Ewa Brodnicka PTS

Adam Balski - Łukasz Janik

Walka na papierze zapowiadała się ciekawie. Janik wracał po dłuższym rozbracie z boksem, a pierwszy "nokdaun" zaliczył już na ważeniu. Mogło to budzić pewne obawy. Potem uwagę zwracała kipiąca energia z Łukasza - tuż przed wyjściem do ringu. Widać było, że Janik podszedł do tematu poważnie. Mogło mu jednak brakować czasu na przygotowania. Sam pojedynek był dość chaotyczny, dużo szarpaniny. Nieco lepszy był Balski - zgodnie z oczekiwaniami. Nie obyło się bez kontrowersji przy zakończeniu pojedynku. Według Janika Balski uwziął się na jego "jaja". Kamery jednoznacznie tej kwestii nie rozstrzygnęły, sędzia natomiast przymknął oko na burzliwe reakcje Łukasza i zakończył pojedynek po ciosie w okolice pasa. Zataczający się w bólu Janik przez długi czas nie mógł pogodzić się z werdyktem. Rewanż byłby ciekawy - taki do którego Łukasz Janik mógłby się odpowiednio dobrze przygotować.

Rezultat: Adam Balski KO

Maciej Sulęcki - Damian Ezequiel Bonelli

Pojedynek bez większej historii. Zgodnie z oczekiwaniami wielu - była to łatwa walka dla Maćka. Argentyńczyk okazał się rywal z o wiele niższej półki. Jego zamiary były bardzo czytelne, a ciosy obszerne. To woda na młyn dla takiego boksera jak Sulęcki. Po trzech nokdaunach trener latynosa zdecydował się go poddać. Czas, by najlepszy polski (junior) średni zmierzył się w końcu z rywalem ze światowej czołówki. Kimś, kto zmusi Maćka do wspięcia się na wyżyny swoich umiejętności oraz motywacji. Wydaje się, że Sulęcki wchodzi właśnie w swój "prime" i skonfrontowanie go z jakimś markowym zawodnikiem jest bardzo wskazane. Pytanie, czy ktoś z czołówki zdecyduje się podjąć rękawice. Wielkie pieniądze za Maćkiem niestety nie stoją, a ryzyko porażki z nim jest realne dla każdego.

Rezultat: Maciej Sulęcki TKO

Mateusz Masternak - Ismayl Sillakh

Było pewne, że styl Ukraińca stworzy Mateuszowi problemy. Lotny na nogach Sillakh rzeczywiście okazał się ciężkim rywalem. Choć Masternak wygrał, to pozostawił pewne wątpliwości. Żeby nie było - "Master" to bardzo dobry pięściarz. Problem w tym, że jest mało elastyczny. Z ruchliwymi zawodnikami ma duży problem z wydłużeniem serii, podjęciem ryzyka. Te rzeczy ciągną się za nim już od jakiegoś czasu i raczej to się już nie zmieni. Trzeba przyznać, że przy obecnych mistrzach wagi cruiser, szanse Mateusza na światowy tytuł są bardzo małe. Z Sillakhiem pokazał serce, jednak Ukraińca do ścisłej czołówki zaliczyć nie można. Według komentarzy publiki to nawet ręka Sillakha mogłaby powędrować po walce w górę. Masternak musi pomyśleć w jakim kierunku zmierza. Może czas postarać się o odzyskanie tytułu mistrza Europy?

Rezultat: Mateusz Masternak PTS

Krzysztof Głowacki - Hizni Altunkaya

Choć rywal Głowackiego legitymował się nieskazitelnym rekordem, to był jednak dość mocno egzotyczny. Ważący sporo poniżej limitu Turek okazał się być tylko tłem dla powracającego po porażce Polaka. Walka podobna do Sulęcki - Bonelli. Z tym, że boks Głowackiego jest bardziej toporny, mniej w nim finezji. Głowacki to dalej jednak klasa światowa i zasługuje na próbę odzyskana pasa. Altunkaya był tylko przetarciem, jak to określił sam Krzysztof "polowaniem" na zwierzynę.

Rezultat: Krzysztof Głowacki RTD

Tomasz Adamek - Salomon Haumono

Popis byłego mistrza. Przebieg walki w sumie do przewidzenia. Punktujący Adamek i czyhający na jakiś mocny cios Australijczyk. Przewaga szybkości była jednak znaczna, a jak wiadomo - szybki Adamek wygra z każdym ;) Haumono to pięściarz solidny, ale ograniczony. "Góral" powinien teraz się zmierzyć z kimś z czółówki. Trochę szkoda tak profesjonalnych przygotowań jakie przechodzi teraz Adamek na pięściarzy "ledwie" solidnych. Widziałem ostatnie 4 walki Tomka na żywo i przyznam, że w tej prezentował się najlepiej. Także fizycznie, pomimo zaawansowanego jak na boksera wieku. Panie Mateuszu, prosimy o jeszcze jedną, dużą walkę dla Adamka :)

Rezultat: Tomasz Adamek PTS



Kilka słów na koniec:

Myślę, że pierwszą galę MB Promotions można uznać za umiarkowanie udaną. Pomimo bogatych działań promocyjnych zauważyć można było jednak sporo pustych miejsc na widowni. Nie mówię, że zainteresowanie było małe - ale jak na środki marketingowe i skalę całego przedsięwzięcia mogłoby być lepiej. Boks staje się według (przynajmniej w naszym kraju) sportem trochę snobistycznym. Ogląda go dość wąskie grono osób, środowisko jest dość hermetyczne. Masówka i "Janusze" przenieśli się na MMA, szczególnie KSW. Tak to według mnie wygląda. Jako ciekawostkę dodam fakt, że zamieszczałem przed galą (na 3 oraz 1 dzień przed) ogłoszenie o sprzedaży/ODDANIU biletu, na trójmiejskiej grupie ogłoszeniowej na Facebooku (kilkanaście tys. członków). Chętnego nie było żadnego... Mateusz Borek twierdził, że ta gala odpowie nam na pytanie, czy boks interesuje Polaków. Odpowiedziałbym, że tak.. ale mało kto chciałby za to zapłacić. Myślę, że zdecydowana większość chętnie obejrzy galę tego formatu, nie przejdzie im jednak przez myśl żeby za tego typu rozrywkę płacić. Boks to u nas sport przede wszystkim dla pasjonatów (stety lub niestety). System PPV tego stanu raczej nie zmieni. To co sprawdza się w przypadku MMA nie musi działać w boksie.

piątek, 16 czerwca 2017

Co tam w boksie? Zmiany, zmiany w PBN | Ward - Kowaliow II


Przed nami ciekawy bokserski weekend. Głównie za sprawą gali w Las Vegas i wielkiego rewanżu w wadze półciężkiej, pomiędzy Andre Wardem, a Sergiejem Kowaliowem. Poza tą potyczką ujrzymy w Mandalay Bay kilka innych przyzwoitych walk. Zacznę jednak od komentarza nt. ostatnich zmian w undercardzie nadchodzącej co raz wielkimi krokami gali Polsat Boxing Night w Ergo Arenie.



Niemal równocześnie zmieniono rywali Maciejowi Sulęckiemu i Krzysztofowi Głowackiemu, czyli prawdopodobnie najciekawszym obecnie polskich bokserów. Z jednej strony martwi, że takie roszady zdarzyły się na ledwie ok. 2 tygodnie przed galą. Z drugiej - jak twierdzi dziennikarz/promotor Mateusz Borek nowo anonsowani przeciwnicy, byli ciągle w treningu i gotowi na taki obrót spraw. Jeśli to prawda, to pokazuje to jak wielką robotę wykonał w ostatnich tygodniach Borek. Prócz zakontraktowania i opłacenia 16 bohaterów gali, "załatwienie" ewentualnych zastępstw - i to niekoniecznie ujmujących wartości tej imprezy. Daje to obraz kontaktu i kontraktu z ponad 20 sportowcami, co robi wrażenie. Szczególnie zważywszy na to, że Borek ciągle pozostaje aktywnym dziennikarzem, a to przecież "tylko" fightcard gali, czyli jedna z wielu składowych pracy promotora.

Nasz najlepszy obecnie junior średni zmierzy się ostatecznie z Damianem Bonellim. Argentyńczyk to 39-letni pięściarz obdarzony mocnym uderzeniem. Co ciekawe zawodową karierę zaczął dopiero w wieku 35 lat. Legitymuje się bardzo dobrym rekordem - 24-1 (21 KO). Nie ma jednak na swoim koncie wielkich skalpów. Jego najpoważniejszym przeciwnikiem był Australijczyk Rohan Murdock 18-1 (14 KO), który w październiku ubiegłego roku wysoko wypunktował Argentyńczyka. Pozostałych rywali Bonelli zwyciężył, choć byli oni miernej klasy, a aż 7 z nich w walce z Bonellim debiutowało na zawodowych ringach. Jednym słowem - rekord Bonellego dość nadmuchany, choć z pewnością będzie wyglądał dobrze w bilansie walk Maćka. Bo innej możliwości tu nie ma. To czego nie można zabrać Argentyńczykowi to na pewno serce do walki, z tego zresztą latynosi są znani. Zobaczymy jednak ile go wystarczy w starciu z zawodnikiem z szerokiej, światowej czołówki. Zmiana raczej na minus, Jerkic wydawał się nieco lepszym bokserem. Poczekajmy jednak do 24 czerwca.

Rywalem Krzysztofa Głowackiego będzie natomiast Hizni Altunkaya 29-0 (17 KO). Niepokonany Turek z niemieckim paszportem to pięściarz ofensywny i efektowny. Gwarantuje to emocjonującą dla widza walkę. Choć podobnie byłoby pewnie, gdyby rywalem "Główki" pozostał Brian Howard. Zatrzymały go jednak problemy wizowe. Faworytem będzie oczywiście Głowacki. Altunkaya ma nieskazitelny rekord i pokonał kilku solidnych bokserów, jednak w poważnym boksie wciąż musi coś udowodnić. 29-letni Turek największe swoje zwycięstwo odniósł w starciu z Salvatore Aiello 29-0 (14 KO). Zdobył wtedy pas WBF Interim. Według mnie jest to zastępstwo na plus. Altunkaya jest młodszy, niepokonany, a zarazem bardziej doświadczony w zawodowym boksie niż pierwotnie anonsowany Amerykanin. Szykuje się dobra walka dla widza, tu nikt nie odpuści, a mocnych ciosów nie powinno brakować. Powinien zwyciężyć jednak Polak. I to prawdopodobnie przed czasem.

------------------------------------------------------------------------------------------



Andre Ward - Sergiej Kowaliow II

Wisienka na torcie jeśli chodzi o ten weekend. Nie każdy wierzył, że do tego rewanżu dojdzie, jednak stało się. Tu należy oddać szacunek Amerykaninowi - że nie spękał. W pierwszym pojedynku znalazł się na deskach, a jego zwycięstwo było bardzo kontrowersyjne. Ward to zawodnik bardzo sprytny i inteligentny. Zapewne wierzy, że po doświadczeniach z pierwszego pojedynku będzie potrafił rozszyfrować Rosjanina od samego początku. Kowaliow to rzeczywiście bokser dość prosty, ale w swojej prostocie niesamowicie skuteczny. Jego największe atuty to mocny, precyzyjny cios oraz wyczucie dystansu. "S.O.G" to z kolei artysta boksu. Nie uderza tak potężnie jak rywal, jednak zawsze znajduje sposób, by zwyciężyć. Andre Ward nie przegrał od kilkunastu lat (ring amatorski), a jego najcięższą walką, była właśnie ta z Kowaliowem. Czy uda mu się wyciągnąć wnioski i pokonać Rosjanina w sposób nie pozostawiający wątpliwości? Faktem jest, że sam "Krusher" podszedł do rewanżu nieco inaczej. Jak twierdzi jego obóz - Kowaliow był wówczas przetrenowany - trenował zbyt dużo i ciężko. Miało być to przyczyną tego, że tempo boksu Rosjanina znacznie spadło w drugiej części pojedynku. To wtedy według sędziów i niektórych obserwatorów Ward wydarł swoje zwycięstwo. Ja co do teorii przetrenowania Kowaliowa nie jestem w pełni przekonany. Według mnie duże znaczenie miały tu także nerwy związane z tym, że nie potrafił on wykończyć "naruszonego" już wcześniej Warda. Poza tym przyjmował więcej ciosów niż zwykle (co nie jest dziwne, zważywszy na to z kim boksował), co mogło mu odebrać trochę oddechu, ale i stłamsić psychicznie. To co może martwić ludzi świata boksu to mierne zainteresowanie owym pojedynkiem. Ward, mimo że niepokonany od dawna, to nie przekonuje swoim stylem wielu amerykańskich ekspertów. Niektórzy dziennikarze osobę Warda po prostu ignorują, co jest w mojej opinii nieco żenujące. Owszem - prezentuje on styl zrozumiały przede wszystkim dla bokserskich koneserów, jest to jednak równocześnie boks na najwyższym, światowym poziomie. Podobnie sprawa ma się w sumie z Floyd'em Mayweatherem. Ward to jednak nie typ krzykacza, ani medialnego potwora. Stąd w amerykańskich, ale też światowych mediach dużo więcej mówi się o nieco cyrkowej walce Mayweathera Jr z Conorem McGregorem (jej oficjalne ogłoszenie to kolejny głośny news ostatnich dni, moją opinię na ten temat wyrażę w późniejszym czasie)...



W Las Vegas zaprezentuje się także znakomity Guillermo Rigondeaux 17-0 (11 KO). Wciąż trochę niespełniony i niedoceniony Kubańczyk zmierzy się z groźnym i niepokonanym Moisesem Floresem 25-0 (17 KO). W innym ciekawym pojedynku rękawice skrzyżują Luis Arias 17-0 (8 KO) i Arif Magomedov 18-1 (11 KO). Na ringu w Mandalay Bay zaprezentuje się także niezwykle utalentowany Dmitrij Biwol 10-0 (8 KO). Jego przeciwnikiem będzie bardzo solidny Cedric Agnew. 29-2 (15 KO). Transmisja gali w Polsacie Sport od godz. 3:00. 

wtorek, 6 czerwca 2017

Co tam w boksie? Król Adonis | World Boxing Super Series


Nie był to udany weekend dla Andrzeja Fonfary. Pomimo hucznych zapowiedzi Polaka jego walka o mistrzowski tytuł była bardzo krótka. Adonis Stevenson znokautował Andrzeja już w drugiej rundzie, a i w pierwszej miał Polaka mocno naruszonego. Dużo mówiło się o tym, że przed pierwszym ich pojedynkiem Stevenson po prostu zlekceważył Fonfarę. Teraz nie zlekceważył, zrobił swoje i umocnił się na mistrzowskim tronie. Jednak według mnie to zbyt prosty odbiór tej rywalizacji, a w związku z walką mam kilka refleksji.

Co daje Hunter?

Virgil Hunter to bez wątpienia świetny fachowiec, choć osobiście wydaje mi się, że bardziej skrojony dla bokserów technicznych, takich jak jego najznamienitszy wychowanek -  Andre Ward. Faktem jest, że Andrzej po raz 3 z rzędu daje przeciętną/słabą walkę. Pytanie ile w tym jest wpływu kwestii szkoleniowych, a ile samego Andrzeja. Fonfara to bardzo ambitny człowiek, jednak pewnego pułapu według mnie nigdy nie przeskoczy. Jest po prostu zbyt prostym bokserem, bez żadnego ogromnego atutu (największymi są niezły cios i dobra psychika do walki i pracy). Hunter cudów Polaka nie nauczy, choć z pewnością sam nie jest całkowicie bez winy (prowadził Andrzeja w dwóch ostatnich walkach). Amerykański trener dał "popis" swojego podejścia do tematu mistrzowskiej szansy Fonfary. Otóż zjawił się w miejscu walki (Montrealu) ledwie kilka godzin przed wyjściem do ringu Polaka... Jakie to miało znaczenie dla przebiegu walki? Tego już się nie dowiemy.

Fonfara już rozbity?

Andrzej mimo wciąż niezbyt zaawansowanego wieku przyjął już w swojej karierze bardzo dużo ciosów. W dużej mierze wynika to z jego luk defensywnych. Kilkukrotnie mogliśmy już widzieć Polaka na nogach z żelatyny (jakby to powiedział Andrzej Kostyra). Owszem, Stevenson bije piekielnie mocno, choć trzeba przyznać, że w pierwszym pojedynku Polak zniósł dużo więcej i ciągle parł do przodu. W tej wadze większość bije już bardzo mocno, szczególnie w czołówce. O ile ciosy Cleverly'ego mogły nie robić na Andrzeju wielkiego wrażenia, o tyle kumulacja ciosów z całej kariery (w tym od takich puncherów jak Joe Smith jr, czy właśnie Stevenson) z pewnością wywiera już jakiś wpływ na Polaka. Także psychiczny. Fonfara pieniądze ma, ale ma także rodzinę. Ma dla kogo żyć, nie jest człowiekiem, który musi walczyć w ringu żeby przeżyć. Inna sprawa, że Fonfara nigdy nie miał według mnie tytanowej szczęki. Na pewno to w dużym stopniu kwestia jego budowy ciała (długa szyja i raczej ektomorficzna budowa). Warto przypomnieć, że Andrzej w trakcie kariery bardzo poszedł w górę z kilogramami. To nie jest naturalny, silny byk. Raczej tytan pracy, który wykuł się swoim uporem. Ciężka praca to jednak za mało, by być w tym najściślejszym topie.

Forma Stevensona

Abstrahując od osoby Andrzeja. Adonis wyglądał naprawdę dobrze. Jego motoryka budziła wrażenie, a trzeba dodać, że ma on blisko 40 lat. Inna sprawa, że ktoś z tak potężnym uderzeniem szanse ma zawsze. Nawet jeśli na jego dyspozycji pojawi się już rdza. U Kanadyjczyka tego starzenia jednak nie widać. Jedyne czego ciągle brakuje to jego starć z naprawdę największymi - czyli na ten moment Kovalevem i Wardem. Potyczka Stevensona ze zwycięzcą walki byłaby czymś naprawdę wielkim i swego rodzaju ukoronowaniem kariery Adonisa (której bądź co bądź, można co nieco zarzucić). Ten pojedynek pokazałby nam ile tak naprawdę wart jest "Superman" w starciu z kimś naprawdę wybitnym. Czas już naprawdę najwyższy. Jeśli nie pod koniec tego roku to już chyba nigdy.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

World Boxing Super Series

Jeszcze kilka słów o nadchodzącym turnieju w wadze cruiser. "Polską" kategorię będzie reprezentował w tej imprezie Krzysztof "Diablo" Włodarczyk. Trzeba przyznać, że taki event spadł mu jak manna z nieba. Nieumiejętnie gospodarujący w przeszłości finansami Polak szuka ostatnich szans na zarobienie w boksie poważnych pieniędzy. Takie oferować będzie ten turniej, a zwycięzca zgarnie także prestiżową statuetkę z podobizną Muhammada Alego, którego imieniem jest sygnowana impreza. Włodarczyk nawet w przypadku porażki już w pierwszej walce drabinki, wzbogaci się o bagatela 400 tys. dolarów (a porażki "Diablo" wykluczyć nie można). Nie wiadomo jeszcze kto będzie jego pierwszym rywalem, wiadomo natomiast że w turnieju wystąpią także znakomici Murat Gassiev i Mairis Breidis. Pozostałe nazwiska zostaną podane w niedalekiej przyszłości. Turniej zapowiada się pasjonująco, a obsada powinna zadowolić każdego kibica. Zgodzę tu się jednak z ekspertami programu "Puncher", że aby to wydarzenie miało sens, konieczny jest udział Oleksandra Usyka - uważanego przez wielu za najlepszego obecnie "Cruisera". W innym wypadku ta impreza nie zweryfikuje kto ostatecznie jest najlepszym pięściarzem tej kategorii.

To tyle na dziś, nadchodzący weekend pod względem bokserskich wydarzeń zapowiada się dość miernie, toteż nie będę się na jego temat rozpisywał. Od biedy można jednak obejrzeć takie walki jak Thabiso Mchunu vs. Johnny Muller (10.06), czy Brandon Rios vs. Ander Herrera (11.06).