niedziela, 19 listopada 2017

Bryant vs. Jordan - okiem Lazenby'ego oraz moim



Dziś trochę nie typowo – bo o koszykówce, a w zasadzie koszykarzach. To dyscyplina sportu, o której jeszcze w tym miejscu nie napisałem słowa i nie ma w tym przypadku – zdecydowanie nie jestem w tym sporcie ekspertem.  Nie jest też tak, że nie wiem o niej nic i zupełnie mnie nie interesuje. To jeden z pierwszych sportów, które mnie zainteresowały w dzieciństwie. Już od małego śledziłem poczynania ówczesnego AZS-u Toruń w Polskiej Lidze Koszykówki. Jako dzieciak spędzałem też sporą część czasu na podwórku, ćwicząc rzuty do zawieszonego na garażu kosza. Później, większe zainteresowanie wzbudziły u mnie inne dyscypliny. Ale do rzeczy. Są w sporcie postaci, które wypada znać. Nawet jeśli nie jesteś zwolennikiem koszykówki, ani aktywności fizycznej w ogóle. Za takie postacie na pewno trzeba uznać osoby Michaela Jordana oraz Kobe Bryant’a. Jeśli „nieco” przespaliśmy ostatnie 2-3 dekady w światowej koszykówce (a konkretnie NBA), to chyba najlepszą opcją na poznanie biografii obu legend będzie sięgnięcie po książki autorstwa Rolanda Lazenby’ego. Lazenby to człowiek, który na pisaniu o amerykańskim koszu zjadł zęby. Wedle internetowej wyszukiwarki napisał on już 45 książek, głównie dotyczących ligi NBA i jej bohaterów. Dla mnie rekomendacja wystarczająca – toteż zdecydowałem się uzupełnić wiedzę i sięgnąć po 2 tomiszcza (bo tak je należy nazwać) Lazenby’ego, które zostały wydane w Polsce. Mowa tu o lekturach: „Michael Jordan. Życie” oraz „Kobe Bryant. Showman”. W tym poście krótko zrecenzuję oba tytuły oraz wyrażę swoją opinię o obu zawodnikach – głównie w oparciu o to co Lazenby udokumentował na przeszło 1200 stronicach obu biografii.

O samych książkach

Same książki prezentują się bardzo dobrze - już od strony wizualnej. Oprawione są w twardą, estetyczną okładkę i wyróżniają się grubością, szczególnie książka o Jordanie. Samo to sprawia wrażenie, że przeczytanie ich pozwoli Ci prześwietlić na wskroś obu gwiazdorów koszykówki. Czy rzeczywiście odczułem tego typu oświecenie po ich przeczytaniu? Niekoniecznie, i to nie dlatego że Lazenby nie wywiązał się z podjętego przez siebie zadania. Wręcz przeciwnie – autor wykonał kawał porządnej roboty i śmiem twierdzić, że źródła bardziej bogatego w informacje o obu bohaterach nie znajdziecie. Jordan i Bryant to jednak osobistości bardzo skomplikowane oraz ceniące swoją prywatność – myślę, że w dużej mierze właśnie dzięki temu osiągnęły sukces. Więcej o ich osobowości wspomnę jeszcze później, póki co wrócę jeszcze do recenzji książek. Obie zostały napisane w podobnej konwencji i w charakterystycznym stylu autora. Styl ten cechuje się m.in. przytaczaniem ogromnej ilości relacji oraz cytatów osób, mających w przeszłości styczność z Jordanem i Bryant’em. Dodatkowo – Lazenby raczej unika wyrażania własnych opinii na temat obu graczy. Stara się po prostu jak najlepiej udokumentować życie i zachowania bohaterów, dzięki wykorzystaniu zdobytych źródeł. Taka praktyka z pewnością dodaje wiarygodności tym książkom – chociaż sam odczułem, że autor nieco większą estymą darzy „MJ-a”. Nie chodzi mi tu nawet o to, że Lazenby uważa Jordana za lepszego koszykarza - bo tak uważa raczej większość ekspertów. Natomiast o wiele więcej pochwał przeczytamy pod adresem legendy „Byków”, niż idola „Jeziorowców”. Ktoś zupełnie nieinteresujący się koszem, może odnieść po tych lekturach wrażenie, że Jordan był  sportowcem o kilka klas lepszym. A tak z pewnością nie jest/nie było. Jordan był bardziej wszechstronny i kompletny, ale obaj byli graczami wybitnymi – i nie dzieliło ich aż tak wiele (wg mnie). Jakby nie patrzeć – to Michael „Air” Jordan wywarł na rozwój koszykówki zdecydowanie największy wpływ i to on stał się ikoną popkultury oraz jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób na całym świecie. To może lekko wypaczać obraz, choć sam oczywiście przyłączam się do opinii, że summa summarum – to Michael był najlepszy. Poza boiskiem – i Jordan i Bryant mieli lepsze i gorsze zachowania, ale w książkach Lazenby’ego bardziej oberwało się jednak Kobiemu.

Warto wspomnieć, że w pisaniu obu biografii autor położył największy nacisk na okres dorastania opisywanych bohaterów. Dla niektórych może to być rozczarowujące, ale w obu książkach ok. 3/4 ich objętości zajmuje opis czasów, które miały miejsce przed osiągnięciem koszykarskiej dojrzałości Jordana i Bryant’a. Lazenby skupił się jednak na „korzeniach” i procesie rozwoju tych legendarnych sportowców. Ci, którzy liczyli na ogrom ciekawostek dotyczących szczytowych momentów Michaela i Kobiego na parkiecie – mogą się ciut rozczarować. Koncepcja autora może się jednak obronić. Najlepsze zagrania i momenty karier obu bohaterów były jak dotychczas o wiele lepiej znane niż przebieg ich dzieciństwa oraz życia prywatnego. Skupił się więc na historiach i anegdotach, które są mniej powszechne, lub tez nie były w ogóle znane szerszej publiczności. Styl pisarski – ok. Ciężko się tu czegokolwiek przyczepić, książki czyta się naprawdę sprawnie. Gdybym miał cokolwiek zarzucić autorowi, to byłaby to skąpa ilość humoru. Ok, rozumiem że te pozycje z zamysłu miały mieć charakter typowo dokumentalny, więc tutaj autor też może się obronić. Mimo wszystko - to co według mnie cechuje najlepsze biografie, to m.in. zawartość humorystycznych anegdot. O te łatwiej jednak w przypadku autobiografii. No cóż, trzeba też mieć na uwadze, że życie Bryanta i Jordana w zasadzie nigdy nie było łatwe i beztroskie – nawet jeśli nie musieli się już martwić stanem swojego konta. Nie mogę też powiedzieć, żeby któraś z tych książek była lepsza. Obie to kawał dobrej, sportowo – biograficznej literatury. Na pewno czołówka w swojej kategorii. Osobiście - obu pozycjom wystawiam mocną „ósemkę”.



Jordan vs. Bryant – umiejętności

Jak już wspominałem – ekspertem w temacie koszykówki nie jestem. Do „skillsów” obu bohaterów odniosę się zatem krótko i typowo subiektywnie. Moja opinia nie jest jednak inna niż większości ekspertów: Jordan był zawodnikiem nieco lepszym. Co o tym decydowało? Przede wszystkim wszechstronność. Kobe od małego skupiał się podczas gry głównie na pojedynkach 1 na 1 – i w sumie nie ma w tym nic złego. Od początku wiedział kim chce być, i w czym się chce specjalizować. Już jako brzdąc wyróżniał się zdecydowanie na tle rówieśników, a koszykówka była dla niego tematem nr 1, praktycznie od kołyski. Mały Kobe chciał błyszczeć, przechytrzać rywali, rzucać i udowadniać tym swoją wyższość. W sumie nie zmieniło się to do końca jego kariery, a wedle niektórych (w tym jego samego) Kobe Bryant jest najlepszym koszykarzem w pojedynkach 1 na 1, jaki kiedykolwiek stąpał po ziemi. Sam Jordan przyznawał, że legenda Lakers jest jedynym graczem, który mógłby z nim w tym elemencie skutecznie konkurować. Proces rozwoju sportowego Jordana był bardziej skomplikowany. Michael (głównie pod wpływem ojca) od małego pasjonował się przede wszystkim baseball’em, i to z tym sportem wiązał większe nadzieje jako dzieciak. Dużą rolę w kształtowaniu Michaela odegrał także jego brat. Pierwsze doświadczenia MJ-a z koszykówką wiązały się z podwórkowymi pojedynkami z bratem. Michael początkowo częściej przegrywał, a dopiero w wieku nastoletnim zaczął przewyższać brata - który do pewnego momentu również zapowiadał się na niezłego koszykarza. Złożyło się tak, że wraz z umacnianiem swojej pozycji w światku koszykarskim, słabły jednocześnie notowania Michaela w środowisku baseball’owym. Jordan skupił się w końcu na koszu, do którego wydawał się mieć największy talent i predyspozycje. Michael znaczący postęp poczynił  przede wszystkim w czasach licealnych oraz uniwersyteckich. Kobe trafił do NBA prosto z liceum, co było na tamte czasy ewenementem. Według niektórych, to właśnie pominięcie gry w lidze uniwersyteckiej sprawiło, że Kobe nie zdołał się rozwinąć tak, by móc zostać okrzykniętym najlepszym graczem w historii. Tam mógłby odpowiednio okrzepnąć i bardziej dojrzeć do gry zespołowej i realizowania taktyki drużyny. W NBA miał w tym względzie pewne problemy i ostatecznie nigdy nie stał się zawodnikiem grającym tak zespołowo jak Michael, który w barwach uniwersytetu z Karoliny sięgnął po mistrzostwo Stanów Zjednoczonych. Warto tu wspomnieć, że Bryant mimo wszystko starał się naśladować Jordana. Legenda Bulls miała wielu naśladowców, ale żaden nie kopiował ruchów mistrza tak skutecznie jak Kobe. Standardową praktyką Bryant’a było m.in odtwarzanie i oglądanie akcji MJ-a na wideo. Kopiowanie ruchów idola dotyczyło głównie wykańczania akcji. Ostatecznie obaj stali się perfekcyjnymi technicznie graczami, ale Jordan wydawał się nieco lepiej współpracować z partnerami z drużyny – mimo, że był wobec nich bardzo surowy. Obaj byli także tytanami pracy, choć nie staliby się takimi wybitnościami, gdyby nie naturalny talent oraz wychowywanie przez rodziców w sportowym duchu.


Jordan vs. Bryant – osobowość, podobieństwa i różnice

Zarówno Jordan, jak i Bryant byli typowymi indywidualistami – co do tego nie ma wątpliwości. Egoizm także nie był im obcy, choć większym egoistą był Kobe. Michael uchodził za bardziej towarzyską osobę, choć jak już wspomniałem – był dla swoich kompanów wymagający, także poza boiskiem. Żaden z nich nie był aniołem, ale wydaje się że Michaelowi wybaczano więcej i jego postać była bardziej idealizowana. Niewątpliwie obaj mieli strasznie silną psychikę – bez tego nie znaleźliby się tam, gdzie się znaleźli. Obaj musieli radzić sobie z wielką presją, choć miała ona nieco inną postać. Michael uwielbiał być skazywany na porażkę, uwielbiał „historyjki” które wymagały od niego udowodnienia czegoś na boisku, pokazania komuś że się myli. Lubił być stawiany w roli outsidera, choć z czasem przytrafiało mu się to co raz rzadziej. Nie raz bywało tak, że MJ celowo wymyślał jakąś historię, która miała go napędzić do działania i pozwolić wykrzesać z siebie wszystkie pokłady energii. Jeśli chodzi o Bryanta, to presję nakładał on na siebie sam – i m.in za to go szczególnie podziwiam. Jego pewność siebie zawsze sięgała kosmosu, a wychowanie sprawiło że od małego czuł się „kimś lepszym”. Wydaje się, że można by w takim razie rzec, że to rodzina nałożyła na Kobiego presję, już od jego najmłodszych lat. Ale tak nie było. Chcieli go wychować na porządnego, inteligentnego człowieka, ale sami pewnie nigdy nie przypuszczali, że Bryant tyle osiągnie w koszykówce. Co prawda, jego ojciec był za młodu graczem NBA, jednak Kobe zdecydowanie go przewyższył jeśli chodzi o umiejętności, jak i osiągnięcia. Kobe nigdy nie ukrywał, że „jest najlepszy”, potem musiał to „tylko” udowadniać. Jordan wydawał się mieć w tym względzie więcej pokory, do czasu gry na uniwersytecie zdarzało mu się nie doceniać własnych umiejętności. Czasem nie doceniali go także inni, ale to tylko napędzało młodego Michaela. Obaj byli tytanami pracy, ale większym był Kobe. Jak wynika z relacji świadków – Jordan zostawał po treningach kiedy musiał coś poprawić. Bryant zostawał zawsze, czym dodatkowo zwiększał presję na nim ciążącą. Jeśli trenujesz więcej i ciężej niż wszyscy, a nie jesteś najlepszy – możesz wówczas w siebie naprawdę zwątpić. Jeśli chodzi o życie w społeczeństwie to obaj koszykarze roztoczyli wokół siebie coś na kształt kokonu, chociaż Michael był jednak bardziej otwarty. Obaj starali się ograniczać bliższe kontakty do kilku dobrze znanych osób i nie dać sobie wejść na głowę – co jest całkiem zrozumiałe. W szczycie swojej kariery nie mogli się praktycznie nigdzie ruszyć, bez towarzystwa dziennikarzy i kibiców – dotyczy to przede wszystkim Jordana, który był bardziej cierpliwy i empatyczny. Bryant w zasadzie unikał mediów. Po pewnym czasie odciął się nawet od większej części rodziny. Może zabrzmieć to dziwnie, ale poniekąd go rozumiem. Jego rodzina bowiem, chciała mieć nad nim podobną kontrolę do tej jaką sprawowała, kiedy Kobe był jeszcze dzieckiem. Bryant stał się ostatecznie „Czarną Mambą” i starał się nie kierować sentymentami, kiedy czuł że coś może zaszkodzić mu oraz jego karierze.



Czy Bryant i Jordan mają podobną osobowość? I tak, i nie. Z pewnością łączą ich takie cechy jak determinacja, indywidualizm, perfekcjonizm, pracowitość oraz inteligencja. Michael wydawał się z kolei nieco bardziej uspołeczniony. Nie obce mu jednak były grzechy typu zdrada, czy nieoddawanie długów. Bryant z natury jest bardziej introwertyczny, częściej stroniący od ludzi. Nie określiłbym jednak jego charakteru na wskroś negatywnie. Kobe często działał na zasadzie wybierania mniejszego zła, choć oczywiście nie zawsze jego wybory były optymalne. Wydaje się, że błędne decyzje Bryanta wynikały nieraz z jego niedojrzałości. Środowisko w jakim obracał się Jordan, pozwoliło mu do pewnych rzeczy bardziej dojrzeć.

Podsumowanie

Michael Jordan i Kobe Bryant to wybitni sportowcy o niebagatelnych umiejętnościach, być może dwaj najlepsi koszykarze w historii. Wyróżnili się jednak nie tylko umiejętnościami, ale i skomplikowanymi charakterami. Myślę, że nikt nie opisał historii tych postaci lepiej i bardziej wyczerpująco niż Roland Lazenby. Biografie, które stworzył są jednymi z najlepszych, które przeczytałem. Rekomenduję tę lekturę także innym, choć warto mieć na uwadze, że literatura ta ma charakter typowo dokumentalny, a nie rozrywkowy. Nie znajdziemy w nich wielu zabawnych anegdot, czy innych śmiesznostek. Niemniej – polecam. Zdecydowanie czołówka wśród sportowych biografii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz