Dziś trochę nie typowo – bo o
koszykówce, a w zasadzie koszykarzach. To dyscyplina sportu, o której jeszcze w
tym miejscu nie napisałem słowa i nie ma w tym przypadku – zdecydowanie nie
jestem w tym sporcie ekspertem. Nie jest
też tak, że nie wiem o niej nic i zupełnie mnie nie interesuje. To jeden z pierwszych
sportów, które mnie zainteresowały w dzieciństwie. Już od małego śledziłem
poczynania ówczesnego AZS-u Toruń w Polskiej Lidze Koszykówki. Jako dzieciak
spędzałem też sporą część czasu na podwórku, ćwicząc rzuty do zawieszonego na
garażu kosza. Później, większe zainteresowanie wzbudziły u mnie inne
dyscypliny. Ale do rzeczy. Są w sporcie postaci, które wypada znać. Nawet
jeśli nie jesteś zwolennikiem koszykówki, ani aktywności fizycznej w ogóle. Za
takie postacie na pewno trzeba uznać osoby Michaela Jordana oraz Kobe Bryant’a.
Jeśli „nieco” przespaliśmy ostatnie 2-3 dekady w światowej koszykówce (a
konkretnie NBA), to chyba najlepszą opcją na poznanie biografii obu legend
będzie sięgnięcie po książki autorstwa Rolanda Lazenby’ego. Lazenby to
człowiek, który na pisaniu o amerykańskim koszu zjadł zęby. Wedle internetowej
wyszukiwarki napisał on już 45 książek, głównie dotyczących ligi NBA i jej
bohaterów. Dla mnie rekomendacja wystarczająca – toteż zdecydowałem się uzupełnić
wiedzę i sięgnąć po 2 tomiszcza (bo tak je należy nazwać) Lazenby’ego, które
zostały wydane w Polsce. Mowa tu o lekturach: „Michael Jordan. Życie” oraz „Kobe
Bryant. Showman”. W tym poście krótko zrecenzuję oba tytuły oraz wyrażę swoją
opinię o obu zawodnikach – głównie w oparciu o to co Lazenby udokumentował na
przeszło 1200 stronicach obu biografii.
O samych książkach
Same książki prezentują się
bardzo dobrze - już od strony wizualnej. Oprawione są w twardą, estetyczną
okładkę i wyróżniają się grubością, szczególnie książka o Jordanie. Samo to sprawia wrażenie, że przeczytanie ich pozwoli Ci prześwietlić na wskroś obu
gwiazdorów koszykówki. Czy rzeczywiście odczułem tego typu oświecenie po ich
przeczytaniu? Niekoniecznie, i to nie dlatego że Lazenby nie wywiązał się z
podjętego przez siebie zadania. Wręcz przeciwnie – autor wykonał kawał
porządnej roboty i śmiem twierdzić, że źródła bardziej bogatego w informacje o
obu bohaterach nie znajdziecie. Jordan i Bryant to jednak osobistości bardzo
skomplikowane oraz ceniące swoją prywatność – myślę, że w dużej mierze właśnie dzięki
temu osiągnęły sukces. Więcej o ich osobowości wspomnę jeszcze później, póki co
wrócę jeszcze do recenzji książek. Obie zostały napisane w podobnej konwencji i
w charakterystycznym stylu autora. Styl ten cechuje się m.in. przytaczaniem
ogromnej ilości relacji oraz cytatów osób, mających w przeszłości styczność z
Jordanem i Bryant’em. Dodatkowo – Lazenby raczej unika wyrażania własnych opinii
na temat obu graczy. Stara się po prostu jak najlepiej udokumentować życie i
zachowania bohaterów, dzięki wykorzystaniu zdobytych źródeł. Taka praktyka z pewnością
dodaje wiarygodności tym książkom – chociaż sam odczułem, że autor nieco
większą estymą darzy „MJ-a”. Nie chodzi mi tu nawet o to, że Lazenby uważa Jordana
za lepszego koszykarza - bo tak uważa raczej większość ekspertów. Natomiast o
wiele więcej pochwał przeczytamy pod adresem legendy „Byków”, niż idola „Jeziorowców”.
Ktoś zupełnie nieinteresujący się koszem, może odnieść po tych lekturach
wrażenie, że Jordan był sportowcem o
kilka klas lepszym. A tak z pewnością nie jest/nie było. Jordan był bardziej
wszechstronny i kompletny, ale obaj byli graczami wybitnymi – i nie dzieliło
ich aż tak wiele (wg mnie). Jakby nie patrzeć – to Michael „Air” Jordan wywarł
na rozwój koszykówki zdecydowanie największy wpływ i to on stał się ikoną
popkultury oraz jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób na całym świecie. To
może lekko wypaczać obraz, choć sam oczywiście przyłączam się do opinii, że summa
summarum – to Michael był najlepszy. Poza boiskiem – i Jordan i Bryant mieli
lepsze i gorsze zachowania, ale w książkach Lazenby’ego bardziej oberwało się
jednak Kobiemu.
Warto wspomnieć, że w pisaniu obu
biografii autor położył największy nacisk na okres dorastania opisywanych
bohaterów. Dla niektórych może to być rozczarowujące, ale w obu książkach ok.
3/4 ich objętości zajmuje opis czasów, które miały miejsce przed osiągnięciem koszykarskiej
dojrzałości Jordana i Bryant’a. Lazenby skupił się jednak na „korzeniach” i
procesie rozwoju tych legendarnych sportowców. Ci, którzy liczyli na ogrom
ciekawostek dotyczących szczytowych momentów Michaela i Kobiego na parkiecie –
mogą się ciut rozczarować. Koncepcja autora może się jednak obronić. Najlepsze
zagrania i momenty karier obu bohaterów były jak dotychczas o wiele lepiej
znane niż przebieg ich dzieciństwa oraz życia prywatnego. Skupił się więc na
historiach i anegdotach, które są mniej powszechne, lub tez nie były w ogóle
znane szerszej publiczności. Styl pisarski – ok. Ciężko się tu czegokolwiek
przyczepić, książki czyta się naprawdę sprawnie. Gdybym miał cokolwiek zarzucić
autorowi, to byłaby to skąpa ilość humoru. Ok, rozumiem że te pozycje z zamysłu
miały mieć charakter typowo dokumentalny, więc tutaj autor też może się
obronić. Mimo wszystko - to co według mnie cechuje najlepsze biografie, to m.in.
zawartość humorystycznych anegdot. O te łatwiej jednak w przypadku
autobiografii. No cóż, trzeba też mieć na uwadze, że życie Bryanta i Jordana w zasadzie
nigdy nie było łatwe i beztroskie – nawet jeśli nie musieli się już martwić
stanem swojego konta. Nie mogę też powiedzieć, żeby któraś z tych książek była
lepsza. Obie to kawał dobrej, sportowo – biograficznej literatury. Na pewno
czołówka w swojej kategorii. Osobiście - obu pozycjom wystawiam mocną „ósemkę”.
Jordan vs. Bryant – umiejętności
Jak już wspominałem – ekspertem w
temacie koszykówki nie jestem. Do „skillsów” obu bohaterów odniosę się zatem
krótko i typowo subiektywnie. Moja opinia nie jest jednak inna niż większości
ekspertów: Jordan był zawodnikiem nieco lepszym. Co o tym decydowało? Przede
wszystkim wszechstronność. Kobe od małego skupiał się podczas gry głównie na pojedynkach 1 na 1 – i w sumie nie ma w tym nic złego. Od początku
wiedział kim chce być, i w czym się chce specjalizować. Już jako brzdąc wyróżniał
się zdecydowanie na tle rówieśników, a koszykówka była dla niego tematem nr 1,
praktycznie od kołyski. Mały Kobe chciał błyszczeć, przechytrzać rywali, rzucać
i udowadniać tym swoją wyższość. W sumie nie zmieniło się to do końca jego
kariery, a wedle niektórych (w tym jego samego) Kobe Bryant jest najlepszym
koszykarzem w pojedynkach 1 na 1, jaki kiedykolwiek stąpał po ziemi. Sam Jordan
przyznawał, że legenda Lakers jest jedynym graczem, który mógłby z nim w tym
elemencie skutecznie konkurować. Proces rozwoju sportowego Jordana był bardziej
skomplikowany. Michael (głównie pod wpływem ojca) od małego pasjonował się
przede wszystkim baseball’em, i to z tym sportem wiązał większe nadzieje jako
dzieciak. Dużą rolę w kształtowaniu Michaela odegrał także jego brat. Pierwsze
doświadczenia MJ-a z koszykówką wiązały się z podwórkowymi pojedynkami z
bratem. Michael początkowo częściej przegrywał, a dopiero w wieku nastoletnim
zaczął przewyższać brata - który do pewnego momentu również zapowiadał się na
niezłego koszykarza. Złożyło się tak, że wraz z umacnianiem swojej pozycji w
światku koszykarskim, słabły jednocześnie notowania Michaela w środowisku
baseball’owym. Jordan skupił się w końcu na koszu, do którego wydawał się mieć największy talent i predyspozycje. Michael znaczący postęp poczynił przede wszystkim w czasach licealnych
oraz uniwersyteckich. Kobe trafił do NBA prosto z liceum, co było na tamte
czasy ewenementem. Według niektórych, to właśnie pominięcie gry w lidze
uniwersyteckiej sprawiło, że Kobe nie zdołał się rozwinąć tak, by móc zostać
okrzykniętym najlepszym graczem w historii. Tam mógłby odpowiednio okrzepnąć i
bardziej dojrzeć do gry zespołowej i realizowania taktyki drużyny. W NBA miał w
tym względzie pewne problemy i ostatecznie nigdy nie stał się zawodnikiem
grającym tak zespołowo jak Michael, który w barwach uniwersytetu z Karoliny sięgnął
po mistrzostwo Stanów Zjednoczonych. Warto tu wspomnieć, że Bryant mimo
wszystko starał się naśladować Jordana. Legenda Bulls miała wielu naśladowców,
ale żaden nie kopiował ruchów mistrza tak skutecznie jak Kobe. Standardową
praktyką Bryant’a było m.in odtwarzanie i oglądanie akcji MJ-a na wideo. Kopiowanie
ruchów idola dotyczyło głównie wykańczania akcji. Ostatecznie obaj stali się
perfekcyjnymi technicznie graczami, ale Jordan wydawał się nieco lepiej współpracować
z partnerami z drużyny – mimo, że był wobec nich bardzo surowy. Obaj byli także
tytanami pracy, choć nie staliby się takimi wybitnościami, gdyby nie naturalny
talent oraz wychowywanie przez rodziców w sportowym duchu.
Jordan vs. Bryant – osobowość, podobieństwa i różnice
Zarówno Jordan, jak i Bryant byli
typowymi indywidualistami – co do tego nie ma wątpliwości. Egoizm także nie był
im obcy, choć większym egoistą był Kobe. Michael uchodził za bardziej
towarzyską osobę, choć jak już wspomniałem – był dla swoich kompanów
wymagający, także poza boiskiem. Żaden z nich nie był aniołem, ale wydaje się że
Michaelowi wybaczano więcej i jego postać była bardziej idealizowana.
Niewątpliwie obaj mieli strasznie silną psychikę – bez tego nie znaleźliby się
tam, gdzie się znaleźli. Obaj musieli radzić sobie z wielką presją, choć miała
ona nieco inną postać. Michael uwielbiał być skazywany na porażkę, uwielbiał „historyjki”
które wymagały od niego udowodnienia czegoś na boisku, pokazania komuś że się
myli. Lubił być stawiany w roli outsidera, choć z czasem przytrafiało mu się to
co raz rzadziej. Nie raz bywało tak, że MJ celowo wymyślał jakąś historię,
która miała go napędzić do działania i pozwolić wykrzesać z siebie wszystkie pokłady
energii. Jeśli chodzi o Bryanta, to presję nakładał on na siebie sam – i m.in za to
go szczególnie podziwiam. Jego pewność siebie zawsze sięgała kosmosu, a wychowanie
sprawiło że od małego czuł się „kimś lepszym”. Wydaje się, że można by w takim razie rzec, że to
rodzina nałożyła na Kobiego presję, już od jego najmłodszych lat. Ale tak nie
było. Chcieli go wychować na porządnego, inteligentnego człowieka, ale sami
pewnie nigdy nie przypuszczali, że Bryant tyle osiągnie w koszykówce. Co
prawda, jego ojciec był za młodu graczem NBA, jednak Kobe zdecydowanie go
przewyższył jeśli chodzi o umiejętności, jak i osiągnięcia. Kobe nigdy nie
ukrywał, że „jest najlepszy”, potem musiał to „tylko” udowadniać. Jordan
wydawał się mieć w tym względzie więcej pokory, do czasu gry na uniwersytecie
zdarzało mu się nie doceniać własnych umiejętności. Czasem nie doceniali go także
inni, ale to tylko napędzało młodego Michaela. Obaj byli tytanami pracy, ale
większym był Kobe. Jak wynika z relacji świadków – Jordan zostawał po
treningach kiedy musiał coś poprawić. Bryant zostawał zawsze, czym dodatkowo
zwiększał presję na nim ciążącą. Jeśli trenujesz więcej i ciężej niż wszyscy, a
nie jesteś najlepszy – możesz wówczas w siebie naprawdę zwątpić. Jeśli chodzi o
życie w społeczeństwie to obaj koszykarze roztoczyli wokół siebie coś na
kształt kokonu, chociaż Michael był jednak bardziej otwarty. Obaj starali się
ograniczać bliższe kontakty do kilku dobrze znanych osób i nie dać sobie wejść na
głowę – co jest całkiem zrozumiałe. W szczycie swojej kariery nie mogli się praktycznie
nigdzie ruszyć, bez towarzystwa dziennikarzy i kibiców – dotyczy to przede
wszystkim Jordana, który był bardziej cierpliwy i empatyczny. Bryant w zasadzie
unikał mediów. Po pewnym czasie odciął się nawet od większej części rodziny. Może
zabrzmieć to dziwnie, ale poniekąd go rozumiem. Jego rodzina bowiem, chciała
mieć nad nim podobną kontrolę do tej jaką sprawowała, kiedy Kobe był jeszcze
dzieckiem. Bryant stał się ostatecznie „Czarną Mambą” i starał się nie kierować
sentymentami, kiedy czuł że coś może zaszkodzić mu oraz jego karierze.
Czy Bryant i Jordan mają podobną
osobowość? I tak, i nie. Z pewnością łączą ich takie cechy jak determinacja,
indywidualizm, perfekcjonizm, pracowitość oraz inteligencja. Michael wydawał
się z kolei nieco bardziej uspołeczniony. Nie obce mu jednak były grzechy typu
zdrada, czy nieoddawanie długów. Bryant z natury jest bardziej introwertyczny,
częściej stroniący od ludzi. Nie określiłbym jednak jego charakteru na wskroś negatywnie.
Kobe często działał na zasadzie wybierania mniejszego zła, choć oczywiście nie zawsze
jego wybory były optymalne. Wydaje się, że błędne decyzje Bryanta wynikały nieraz
z jego niedojrzałości. Środowisko w jakim obracał się Jordan, pozwoliło mu do pewnych
rzeczy bardziej dojrzeć.
Podsumowanie
Michael Jordan i Kobe Bryant to
wybitni sportowcy o niebagatelnych umiejętnościach, być może dwaj najlepsi
koszykarze w historii. Wyróżnili się jednak nie tylko umiejętnościami, ale i
skomplikowanymi charakterami. Myślę, że nikt nie opisał historii tych postaci
lepiej i bardziej wyczerpująco niż Roland Lazenby. Biografie, które stworzył są
jednymi z najlepszych, które przeczytałem. Rekomenduję tę lekturę także innym,
choć warto mieć na uwadze, że literatura ta ma charakter typowo dokumentalny, a
nie rozrywkowy. Nie znajdziemy w nich wielu zabawnych anegdot, czy innych
śmiesznostek. Niemniej – polecam. Zdecydowanie czołówka wśród sportowych
biografii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz