Już za kilka dni będziemy
świadkami długo wyczekiwanego pojedynku. Pojedynku, który bez względu na
rezultat napisze nową historię wagi ciężkiej. Eksperci z całego świata
prześcigają się w pisaniu i wygłaszaniu analiz na temat nadchodzącej walki. Kto
zatriumfuje? Joshua, czy Kliczko? Postanowiłem podejść tym razem do tematu
nieco inaczej. Z pewnym dystansem, ale i pragmatyzmem zarazem.
Przedstawię 5 pamiętnych walk w wadze ciężkiej, które można uznać za starcie
młodego i nowego pokolenia boksu*. Przyjrzyjmy się zatem co mówi historia, jaki
przebieg i rezultat miały podobne
potyczki w przeszłości.
5. Rocky Marciano (28), wówczas 37-0 (32 KO) vs. Joe Louis (37) 66-2
(52 KO) (w nawiasach ówczesny wiek zawodników) 1951-10-26 Madison Square Garden
Na początek mały wyjątek, bo w
tym przypadku Marciano tytułu mistrza świata jeszcze nie posiadał. Był już
jednak jednym z najpoważniejszych pretendentów do pasa i w rzeczywistości
sięgnął po niego niecały rok później – 23 września 1952 roku. Joe Louis miał
już 37 lat, a rok wcześniej powrócił do boksu ze sportowej emerytury. Wedle
źródeł głównym motywem powrotu „Brown Bombera” była potrzeba spłacenia długów. Początkowo
Marciano nie palił się do potyczki z pięściarzem, którego przez lata podziwiał.
W końcu uległ namowom Louisa. Mimo, że wielu zgodnie twierdziło że to już nie
ten Louis co dawniej, to był on
faworytem w oczach bukmacherów. Choć już wtedy notowania Marciano były
dość wysokie, to jego boks był bardzo surowy i prosty w porównaniu do
umiejętności żywej legendy, z którą przyszło mu się zmierzyć. W tym właśnie
kibice „Brown Bombera” upatrywali jego przewagi. Górą była jednak młodość. Zakontraktowana
na 10 rund walka nie potrwała pełnego dystansu. Ewidentnie podstarzały Louis
padł na deski w 8 rundzie. Co prawda udało mu się wstać, lecz po
kilkudziesięciu sekundach było już po wszystkim. Piekielnie mocno bijący
Marciano dopadł do naruszonego weterana, trafił w szczękę potężnym lewym
sierpowym i poprawił prawym prostym. Nieprzytomny Lewis wypadł za liny, będąc
znokautowanym na oczach przeszło 17 tysięcy widzów, zgromadzonych tego dnia w
Madison Square Garden.
4. Muhammad Ali (23), 21-0 (17
KO) vs. Floyd Patterson (30), 43-4
(32 KO) I 1965-11-22 Convention Center
Muhammad Ali (wtedy jeszcze
Cassius Clay) opromieniony dwoma zwycięstwami nad faworyzowanym, siejącym
postrach Listonem przystępował do drugiej obrony tytułu. 7 lat starszy Floyd Patterson
jeszcze 3 lata wcześniej sam był właścicielem pasa będącego teraz w posiadaniu „Największego”.
Patterson stracił go po tym jak został zdemolowany przez wspomnianego Listona.
Przed walką było dużo złej krwi, utarczek od podłożu rasistowskim i religijnym.
Patterson zapowiadał m.in. że chce „odzyskać tytuł i usunąć plagę Czarnych
Muzułmanów z boksu”. Ali porównywał z kolei rywala do „wuja Toma”. Sama walka
miała jednostronny przebieg – dominował młody mistrz. Wydawało się wręcz, że
Ali znęca się nad Pattersonem i celowo przeciąga koniec walki, do którego mógł
doprowadzić niemal w każdej chwili. Po lewym prostym Patterson upadł na deski w połowie walki, ale Ali nie spieszył się z
końcowym wyrokiem. Ostatecznie tę jednostronną potyczkę przerwał w ostatniej
rundzie sędzia Harry Kraus.
3. Larry Holmes (30), 35-0 (26
KO) vs. Muhammad Ali (38), 56-3 (37 KO) 1980-10-02 Caesars Palace
Ciężka walka dla Larry’ego
Holmesa, ale tylko pod względem mentalnym. Ali był jego wzorem z lat młodości. „The
Easton Assasin” miał wówczas możliwość podpatrywania mistrza podczas treningów.
W przeszłości przeboksowali również wiele wspólnych sparingów. Holmes był
mistrzem z krwi i kości, do tego w swoim „prime”. Z uwagi na to, że Holmes
darzył Alego sympatią, a ponadto wiedział że niewiele już z niego zostało, to
wcale nie dążył do tego pojedynku. Wiedział jednak, że gdyby odmówił to publika
poddałaby jego mistrzowską klasę w wątpliwość. Ali miał kłopoty finansowe, a za
ten pojedynek miał zarobić ponad 3-krotnie więcej niż panujący mistrz. To
sprawiło, że pomimo wyraźnych już oznak tysięcy przyjętych w trakcie kariery
ciosów, stary mistrz zdecydował się powrócić na ring. Ali był nieaktywny od
ponad 2 lat, tymczasem dla „Easton Assasina” była to już 4 walka w 1980 roku. Sama
walka przypominała bardziej egzekucję niż pojedynek. Targany sprzecznymi uczuciami
Holmes demolował swojego idola aż do 10 rundy, kiedy Angelo Dundee przerwał te
nierówne starcie. Jakieś szczegółowe analizowanie tej walki nie ma sensu, to
był smutny widok starego, zupełnie bezradnego mistrza.
2. Mike Tyson (21), 32-0 (28 KO)
vs. Larry Holmes (38), 48-2 (34 KO) 1988-01-22 Convention Center
1. Michael Moorer (26), 35-0 (30 KO) vs. George Foreman (45),
72-4 (67 KO) 1994-11-05 MGM Grand
Największa różnica wieku pomiędzy
zawodnikami z podanych zestawień. Przy dobrych wiatrach Foreman mógłby być
ojcem Moorera. Wielu pewnie pomyśli, że przecież Moorer nie był zawodnikiem
tego kalibru co inni, wspomniani młodzi mistrzowie. Trzeba jednak uwzględniać
renomę jaką cieszył się dany zawodnik przed pojedynkiem (weryfikacją). „Double
M” był wówczas naprawdę klasowym pięściarzem, mistrzem o nieskazitelnym
rekordzie. Przed potyczką z Foremanem odniósł wartościowe zwycięstwo nad
legendarnym Evanderem Holyfieldem. Także inni pokonani przez Moorera pięściarze
w zdecydowanej większości nie mogli zostać ochrzczeni mianem kelnerów. „Big
George” został wybrany przez Moorera na dobrowolną obronę. Choć Foreman już
jako „dziadek” (po 10-letnim rozbracie z boksem) sprawił sporo problemów kilku
młodszym, b.dobrym bokserom, to faworytem w starciu z „Double M” nie był.
Ostatni pojedynek przegrał z Tommy’m Morrisonem i wydawało się, że wypadł na
dobre z przetasowań na szczycie wagi ciężkiej. Oferta walki z Moorerem była
więc dla niego jak szczęśliwy los, którego nie zamierzał zmarnować. Młodszy o
blisko dwie dekady Moorer punktował Foremana od samego początku. Konsekwentnie
realizował swój plan, będąc szybszym od starego mistrza. „Big George” nie
poddawał się jednak i prostymi kombinacjami, głównie lewy – prawy prosty starał
się przedzierać przez gardę młodszego, ale i mniejszego oponenta. W 10 rundzie
taktyka Foremana zaskoczyła, Moorer został trafiony kilkukrotnie prostymi
ciosami. Po klasycznej akcji starego mistrza znalazł się na deskach i nie był w
stanie podjąć walki przed wyliczeniem do dziesięciu. Cud stał się faktem.
Czy Władimir Kliczko pójdzie w
ślady George’a Foremana, a Anthony Joshua zostanie „Michaelem Moorerem naszych czasów”
? A może nigdy już nie ujrzymy dawnego „Dr. Steelhammera”, który ugnie się pod
naporem druzgocących ciosów AJ’a? O tym przekonamy się sobotni wieczór.
Historia pokazuje, że w starciach typu Młody mistrz vs. Stary mistrz częściej
triumfuje młodość. Wiek biegnie nieubłaganie, z tym że jednych dopada szybciej,
innych później. Wiele zależy od prowadzenia się zawodników, przebiegu ich
kariery. O analizę sobotniego starcia gigantów pokuszę się jednak w kolejnym poście.
*Przy wyborze walk sugerowałem
się przede wszystkim tym by były to potyczki młodego, niedługo panującego
mistrza z mistrzem z zasłużonym mistrzem z przeszłości – tak jak w przypadku
potyczki AJ’a z WK. Stąd (pomimo jednego wyjątku) nie uwzględniłem tu m.in
pamiętnej batalii pomiędzy Vitalijem Kliczko, a Lennoxem Lewisem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz