Za mną wizyta w Poznaniu. Podczas
krótkiego, jednodniowego wypadu
znalazłem czas nie tylko na obejrzenie gali, ale i turystykę.
Jak dotychczas w stolicy
Wielkopolski bywałem tylko przejazdem. Tym razem udało się zwiedzić najbardziej
znane atrakcje Poznania, przynajmniej te nieopodal centrum. Wrażenia jak
najbardziej pozytywne. Choć pogoda nie rozpieszczała, (cały dzień pochmurny) to
wypad oceniam na udany. Co mnie nieco zdziwiło – wszechobecna cisza, spokój, i
brak tłumów (może poza okolicami ratusza i starego rynku). Być może to po
prostu kwestia wspomnianego klimatu. Kilka lat założyłem sobie plan odwiedzenia
wszystkich polskich miast większych od Torunia. Za sprawą Poznania dorzuciłem
kolejny „skalp”, a do całkowitej realizacji planu zostały już bodaj tylko 3
miasta z kilkunastu.
Co do samej gali. Dotarłem tam
wraz ze znajomym o godz. 19:15. Dość wiekowy obiekt był praktycznie jeszcze
pusty – było na nim max. kilkadziesiąt osób. Parę chwil po naszym wejściu
rozpoczęła się już walka Kamila Gardzielika z Przemysławem Gorgoniem. W sumie
miły zaskok – trafiliśmy idealnie na początek… jak się jednak potem
dowiedzieliśmy nie był to pierwszy pojedynek tego wieczoru. Wcześniej w
ukraińsko – białoruskiej potyczce Oleksandr Stretsky zdołał zastopować Andreia
Abramenkę w 2 rundzie. Lekki niesmak, gdyż na bilecie godzina 19:30 widniała
jako moment rozpoczęcia gali. Na szczęście dalsza część imprezy ten niesmak mi zrekompensowała.
Kamil Gardzielik vs. Przemysław Gorgoń
Spodziewałem się, że walka dwóch
młodych i niepokonanych zawodników może skraść „show”. Rzeczywiście, pojedynek
był bardzo interesujący i żwawy. Spodziewałem się również, że nieco lepszy boksersko
Gardzielik wypunktuje przeciwnika. Tak też się stało, choć wcale łatwo nie
było. Faworyt publiczności, pięściarz z Wielkopolski zapoznał się z matą ringu
już w pierwszej rundzie. Potem co prawda zaczął przejmować kontrolę, ale w
każdej z rund przyjął coś mocnego. Ostatecznie sędziowie byli jednomyślni i
wypunktowali zwycięstwo Gardzielika w stosunku 38-37. Gorgoń mimo porażki
pokazał fajny, ofensywny boks, z kolei bardziej perspektywiczny Gardzielik
musi jeszcze popracować nad obroną i
lewym prostym.
Przemysław Zyśk vs. Tomasz Goluch
Na papierze wydawało się, że jest
to walka do jednej bramki i tak też było. Goluch sprawił na mnie wrażenie
typowego ziomka z osiedla, który w wolnym czasie lubi poboksować. Zyśk po
słabszej, ostatniej walce tym razem zrobił co do niego należało. Nokaut wisiał
w powietrzu od początku, a spieszący się na wesele Przemek zakończył całą
sprawę już w 2 rundzie.
Paweł Wierzbicki vs. Paweł Sowik
Zdaje się, że mieliśmy tu cichą
podmiankę przeciwnika na dni (godziny?) przed walką. Jeszcze kilka dni przed
pojedynkiem jako przeciwnik Wierzbickiego anonsowany był niejaki Oleksandr
Pavliuk. Ostatecznie Paweł zmierzył się z niejakim Pawłem Sowikiem, który miał
na koncie tylko jedną walkę – przegraną. W sobotę dodał kolejną porażkę. „Wierzba”
metodycznie demolował dobrze zbudowanego, ale zupełnie surowego boksersko
Sowika. Tak o to mistrz Polski, kreowany swego czasu na następcę Andrzeja
Gołoty przywitał się z zawodowymi ringami w swoim profesjonalnym debiucie.
Włodzimierz Kromka przerwał walkę w 2 rundzie, po kolejnych mocnych ciosach
pięściarza z Sokółki. Co ciekawe, nieopierzony Sowik zdecydował się na boks pod
wpływem kolegi z celi, kuzyna Mameda Khalidova. Póki co rady kompana zza krat
nie owocują.
Przemysław Runowski vs. Alain Chervet
W zapowiedzi pisałem, że nie
zdziwię się jeśli Przemek wygra to przed czasem. Tak też się stało, choć nie
spodziewałem się, że „Kosiarz” zrobi to w tak dobrym i efektownym stylu.
Chervet od początku był agresywny, szybki i ofensywnie nastawiony. Zimna krew i
dojrzałość bokserska były jednak zdecydowanie po stronie Runowskiego. To też
przesądziło o losach tego pojedynku. Kosiarz przetrwał początkowe ataki
Szwajcara i zaczął rozbijać rywala z chirurgiczną precyzją. Po kolejnym mocnym
prawym sierpie Przemka narożnik Cherveta poddał swojego podopiecznego.
Wcześniej Szwajcar padał dwukrotnie na deski ringu. Świetny występ „Kosiarza”.
Czekamy na większe wyzwania dla Przemka, który z walki na walkę prezentuje się
co raz lepiej.
Patryk Szymański vs. Rafał Jackiewicz
Chyba najlepsza walka poznańskiej
gali. Kilka chwil przed pierwszym gongiem rzekłem do kumpla, że ta walka raczej
prędko się nie skończy. Pół minuty po rozpoczęciu pojedynku Jackiewicz padł na
deski i wydawało się, że mogę się bardzo pomylić. Nic z tych rzeczy. Weteran
szybko się pozbierał i choć początek walki należał zdecydowane do Szymańskiego,
to potem Rafał dochodził do głosu co raz częściej. Szymański znów nie do końca
do siebie przekonał. Wygrał walkę dość wyraźnie, choć przyjął sporo mocnych
ciosów od kilkanaście lat starszego i sporo mniejszego przeciwnika. Po jednym z
firmowych prawych Jackiewicza pod Szymańskim ugięły się nogi i polski prospekt
znalazł się w opałach. Ostatecznie każdy z sędziów przyznał Patrykowi punktowe
zwycięstwo, jednak „Wujcio Rafcio” pokazał, że przed Patrykiem nadal jeszcze
sporo pracy. Może czas pomyśleć o zmianie trenera?
Krzysztof Włodarczyk vs. Noel Gevor
Walka wieczoru nie była
porywająca, nie oszukujmy się. Taki scenariusz można było jednak przewidzieć.
Gevor walczył bardzo zachowawczo, ekonomicznie i „na zrywach”. Widać było, że
podchodzi do Diablo i jego siły z dużym respektem. Włodarczyk nie zachwycił,
ale w sumie… boksowal w swoim stylu. Mało aktywnie, z zadawaniem pojedynczych
ciosów. Według mnie zdecydowanie za długo się zastanawiał z przejściem do
ataku, za rzadko podejmował inicjatywę. Mimo wszystko jego ciosy były groźniejsze
niż te Gevora. Niemiec ormiańskiego pochodzenia robił nieco więcej szumu, choć
sporo z jego uderzeń było nieprecyzyjnych. Walka generalnie oscylowała wokół
remisu i z tego powodu jakieś tam emocje jednak budziła. Wysoka stawka również
je potęgowała i chyba spowodowała u zawodników mały paraliż. Sędziowie
opowiedzieli się za Diablo w stosunku 2 do 1 i sądzę, że to uczciwy werdykt.
Krzysiu wygrał, choć lepszym bokserem już raczej nie będzie. Z Gassijewem
sukcesu niestety nie wróżę. Podopieczny Abela Sancheza w potencjalnej walce
będzie miał o wiele więcej atutów.
Reasumując: gala jak i cały wypad
na plus. Była to jedna z ciekawszych imprez bokserskich na jakich dotychczas
byłem. Z chęcią do stolicy Wielkopolski jeszcze zawitam. Czy to w roli kibica,
czy turysty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz