Robiąc jakiś czas temu większe
zakupy w internetowej księgarni, zwróciłem uwagę na pewną okładkę w przedstawianych
propozycjach. Była to oprawa książki „Spartan up!: bądź jak Spartanin”. Kompletowałem
właśnie mój księgozbiór na zbliżającą się delegację do pracy poza miejsce
zamieszkania. Szukałem m.in. tytułów, które będą w stanie mnie jakoś
zainspirować i zmotywować do cięższej pracy. Z uwagi na codziennie zmiany i
wyrabianie godzin ponad normę, dalsze systematyczne treningi były nieco
utrudnione. Okładka wspomnianej książki mignęła mi już przed oczyma jakiś czas
temu, ale to teraz uznałem że nadszedł właściwy moment na tego typu lekturę.
Tym razem bez przesadnego już analizowania zawartości utworu kliknąłem na
ikonkę koszyka i dodałem pozycję do mojej listy zakupów.
Po kilku tygodniach zabrałem się
do czytania. Na początku lekkie rozczarowanie. Lubię zostawić sobie czasem
pewien margines nieznajomości tematu i odkrywanie konceptu książki dopiero
podczas lektury. Nie spodziewałem się jednak takiego nasycenia treści komercją.
Niektórzy stwierdziliby wręcz, że tytuł jest chamską reklamą biegu, który autor
książki cyklicznie organizuje. Tu mogła zawinić też moja niewiedza. Zapewne
wielu siedzących w temacie skumało od razu o co chodzi. Na okładce widnieje
bowiem logo biegów wytrzymałościowych „Spartan Race”. To chyba
najpopularniejsza na świecie formuła biegów z przeszkodami „dla każdego”.
Użyłem cudzysłowu, gdyż ukończenie choćby najkrótszej wersji Spartan Race nie
jest prostym wyczynem. Z tego co opisuje Joe De Sena (autor) – jest wręcz ekstremalnie
trudne. W tym miejscu poświęcę głównemu autorowi książki kilka słów. Joe De
Sena to światowa legenda wyścigów przygodowych i wytrzymałościowych. Ukończył m.in.
217 kilometrowy ultramaraton Badwater, pokonał 225 kilometrów podczas triatlonu
Lake Placid Ironman i przebiegł 160 kilometrów w ramach górskiego wyścigu w
Vermont. A to wszystko… w ciągu jednego tygodnia. De Sena jest również jednym z założycieli
wspomnianego projektu Spartan Race, któremu w głównej mierze poświęcona jest
omawiana książka. W pisaniu pomagał mu także Jeff O’Connell, redaktor naczelny
portalu bodybuilding.com. Przyznam, że nazwa „Spartan Race” obiła mi się już o
uszy, jednak w dobie zalewania nas różnymi Runmageddonami i biegami typu
survival nie wiedziałem do końca czym jest spartańska wersja tego typu
wydarzenia. Nigdy zresztą nie byłem wielkim fanem takich biegów. Uważałem, że
uczestnicy chcą trochę na siłę robić z siebie sztucznych bohaterów, a tak
naprawdę priorytetem organizatorów jest bezpieczeństwo i nikomu nic wielkiego
nie grozi. Prawdziwym bohaterem jest się kiedy rzeczywiście znajdziemy się w
niekontrolowanych i nieprzewidzianych warunkach, kiedy nikt nad nami nie czuwa.
A jeśli ktoś chce świadomie zrobić coś bohaterskiego i pożytecznego zarazem to
niech odda lepiej komuś krew lub szpik kostny. Takie podejście miałem przed
dłuższy czas. Po tej lekturze nie zmieniło się ono diametralnie, choć przyznam
że sam zacząłem się zastanawiać nad udziałem w Spartan Race – póki co w jego
najkrótszej wersji, czyli Spartan Sprint.
Przejdźmy do sedna. O czym
przeczytamy w „Spartan up!: bądź jak Spartanin”? Pominę już liczne zachęty do
udziału w biegu, który wedle autora pomoże nam przełamać własne granice i stać
się kimś lepszym. Przyznam, że jest tu tego sporo, ale taki już typ z Joe De
Seny – stara się motywować i zachęcać na każdym kroku. Korzyści finansowe jakie
czerpie z biegów oraz książki to już inna kwestia. W pierwszej części książki
przeczytam o paru prawdziwych historiach, które mogą (lub nie) nas
zainspirować. Autor przytacza przypadki kilku znanych
odkrywców/podróżników/rozbitków, których z jakiegoś powodu podziwia. Do tych
przypadków dość często odnosi się także w dalszej części lektury. De Sena pisze
także o ludzkiej mentalności, porusza temat ludzkiego charakteru i pracy nad
silną wolą. Opisuje m.in. historyczny „Test ciasteczkowy”. Zainteresowani mogą
poszukać na czym on dokładnie polegał. Wniosek generalnie jest taki, że osoby
które potrafią odkładać nagrodę na później (już w dzieciństwie) są
predysponowani do większych osiągnięć. Mnie to w sumie podbudowało. Już jako
dzieciak potrafiłem m.in nie jeść śniadania w szkole przez kilka dobrych miesięcy,
by uzbierać pieniądze na konsolę do gier ;) W tym wypadku analogia do „testu
ciasteczkowego” jest znaczna. No, ale to nie miejsce bym wystawiał sobie
laurkę. Poczytamy też o „skali porównawczej” – czyli zrób sobie trudniej, by
potem mieć łatwiej. Myślę, że wielu ludzi i tak stosuje tę zasadę – mniej lub
bardziej świadomie. Na łamach książki znajdziemy też parę słów o budowaniu
sprawności (mocno ogólnie) oraz właściwym odżywianiu. Autor proponuje prostą i
niezbyt obfitą dietę, opartą na nieprzetworzonych produktach. Docelowo chodzi o
to, by jak najbardziej zahartować i „zekonomizować” swój organizm. De Sena
wspomina też sporo o pokonywaniu życiowych trudności, opisuje m.in. drogę
swojego powrotu do sportu po ciężkim wypadku. Przytacza też kilka podobnych
historii ludzi, którzy wykazali się niebywałą determinacją oraz hartem ducha.
Przeczytamy tu również coś o ludzkich więziach oraz wychowywaniu dzieci według
koncepcji autora. Miejscami było to dla mnie nawet zabawne, gdyż przypominało
mi pewien film komediowy, który szczerze polecam. „Captain Fantastic” – tak brzmi
jego tytuł. Nie chodzi o to, że krytykuję wizję De Seny. Miejscami traktuję ją
jednak z pewnym dystansem. Pewne rzeczy z tej książki przypadły mi do gustu
bardziej, pewne mniej. Niektóre pomysły autora stosowałem już wcześniej, nie
wiedząc nawet że ktoś je „opatentował”
lub przynajmniej zajmuje się ich głośną promocją.
„Spartan up!: bądź jak Spartanin”
to dobra książka. Nie ustrzegła się pewnych błędów (także merytorycznych) i
niedociągnięć, jednak w swojej kategorii jest naprawdę porządnym tytułem.
Poleciłbym ją przede wszystkim jako motywator dla ludzi, który znaleźli się w
jakimś życiowym dołku. Nie wiem czy podziała na każdego, ale nie zaszkodzi
spróbować. Na pewno więcej dowiedzą się z niej ludzie początkujący, ci którzy
niedawno przestawili się na aktywny tryb życia, lub dopiero takowy zamierzają
prowadzić J
Do tego typu ludzi treść książki trafi według mnie najbardziej. Choć mam też
odczucie, że tytuł ten może co niektórych przygnieść dość „hardkorowym”
podejściem autora. Na koniec zamieszczę jeszcze kodeks Spartanina stworzony właśnie
przez Joe De Senę.
Moja ocena książki: 7/10
KODEKS SPARTANINA
- · Spartanin doprowadza swoje ciało i umysł do granic możliwości
- · Spartanin doskonali się w kontrolowaniu swoich emocji
- · Spartanin ciągle się uczy
- · Spartanin jest hojny
- · Spartanin jest przywódcą
- · Spartanin za wszelką cenę broni własnych przekonań
- · Spartanin zna swoje wady tak samo jak swoje zalety
- · Spartanin udowadnia swoje racje czynem, nie słowem
- · Spartanin przeżywa każdy dzień tak, jakby to był jego ostatni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz