Pokaz boksu w Los Angeles
Wspomnieć można też, że w
pojedynku poprzedzającym walkę wieczoru spotkali się Raymundo Beltran oraz
Bryan Vasquez. Wygrał Beltran, który zachował pasy NABF oraz WBO NABO w wadze
lekkiej. Swojego przeciwnika wypunktował na dystansie 10 rund.
Legendy przechodzą na emeryturę
Warto wspomnieć, że miniony
tydzień stał pod znakiem głośnych odejść pięściarzy. Przejście na emeryturę
ogłosili oficjalnie wielki mistrz wagi ciężkiej – Władimir Kliczko oraz mistrz
świata czterech kategorii wagowych – Juan Manuel Marquez. Niewiele wcześniej
swoje odejście ogłosił Timothy Bradley, pogromca tak renomowanych zawodników
jak Junior Witter, Kendall Holt, Nate Campbell, Lamont Peterson, Devon
Alexander, Joela Casamayor, Ruslan Provodnikow i wspomniany Juan Manuel
Marquez. Nie będę tu redagował jakichś
biografii odchodzących legend, natomiast podzielę się moimi głównymi wspomnieniami
z nimi związanymi. W przypadku każdego wyróżnię 3 walki z udziałem tych
pięściarzy, które najbardziej utkwiły mi w pamięci.
Władimir Kliczko
Vs. David Haye, 2.07.2011,
Hamburg
Tę walkę poprzedzała dość długa i
irytująca dla rodu Kliczków historia. David Haye długi czas prowokował i ścigał
braci, ogłaszając zawczasu swój wielki triumf nad którymś z nich. Potem miał
zabrać się za drugiego. W ringu ścigał jednak wyłącznie Władimir. „Hayemaker”
nie spełnił szumnych zapowiedzi, a jedyne co pokazał to niezłe uniki, dosłownie
kilka zrywów oraz walkę na wstecznym biegu. To było zdecydowanie za mało jak na
oczekiwania angielskich kibiców. Również sędziowie nie mieli wątpliwości.
Wyraźne, punktowe zwycięstwo odniósł Władimir Kliczko. Sama walka niestety nie porwała.
Vs. Tyson Fury, 28.11. 2015,
Dusseldorf
Walka – skaza na rekordzie
Władimira. Przed tą walką Kliczko święcił serię 22 walk bez porażki oraz 20
skutecznych obron mistrzowskiego tytułu. Fury był skazywany na pożarcie, ciężko
żeby wobec tych liczb Władimira było inaczej. „Dr. Steelhammer” był w tej walce
zablokowany psychicznie. „Pajacującemu” Fury’emu udało się wybić mistrza z
rytmu. Psychika Kliczki spłatała mu podczas kariery kilka figli. Ostatnim była
właśnie porażka z Tyson’em. Jak na ironię – Fury po tamtym zwycięstwie popadł w
depresję i nie pojawił się w ringu po dzień dzisiejszy. Wladimir pomimo
nieudanego występu powrócił 1,5 roku później. Na jak się miało okazać –
ostatnią walkę, z Anthony’m Joshuą.
Vs. Anthony Joshua, 29.04.2017,
Londyn
Być może to trochę
niesprawiedliwe, ale na 3 najbardziej pamiętne walki wybitnego (bez
wątpliwości) mistrza przypadają u mnie 2 porażki. Sprawa dość świeża. Kiedy nie
udało się doprowadzić do rewanżu z Fury’m wybrano pojedynek z nowym królem brytyjskiej
wagi ciężkiej. Mimo niezbyt dobrej passy Władimira, zestawienie go z jeszcze
trochę zielonym Joshuą było dla sporej ilości osób wielkim ryzykiem Eddie’ego
Hearna. „AJ” ostatecznie zdał test, choć być może sam rezultat walki nie był tu
najważniejszy. Weteran Kliczko i młody mistrz Joshua zgotowali prawdziwą
ringową wojnę. W tej batalii każdy cios ważył swoje, a najlepsze akcje będą
wspominane jeszcze długo. Takich dwóch atletów w jednym ringu prędko nie
zobaczymy. Władimir Kliczko zostaje na razie jedynym, któremu udało się rzucić
na deski Joshuę, na zawodostwie.
Juan Manuel Marquez
Vs. Michael Katsidis, 27.11.2010,
Las Vegas
Choć dla wielu bardziej pamiętna
była walka z Marco Antonio Barrerą to ja lubię sięgać pamięcią do wojny z
Katsidisem. Australijczyk był wówczas naprawdę wojownikiem wysokiej klasy.
Udowodnił to też na początku pojedynku z Marquezem. W trzeciej rundzie zdołał
rzucić Meksykanina na deski po mocnym, lewym sierpowym. Potem sukcesywnie
przewagę zdobywał „Dinamita”. Druga część walki to już pokaz boksu Marqueza.
Piękne, złożone kombinację rozbijały walecznego, ale gorszego boksersko
Katsidisa. Sędzia ringowy, Kenny Bayless zdecydował się przerwać pojedynek w
trakcie 9 rundy. Australijczyk był już wówczas mocno porozbijany, a Juan Manuel
Marquez dał niezapomniany pokaz boksu.
Vs. Manny Pacquiao IV, 8.12.2012, Las Vegas
Walka, która miała w końcu
rozstrzygnąć losy rywalizacji pomiędzy Filipińczykiem, a Meksykaninem. Dotychczas
dwa razy górą był Pacquiao (choć po niejednogłośnych decyzjach), a raz Marquez.
Tym razem destrukcja wisiała w powietrzu od samego początku. Na deskach lądował
i „Pacman” i „Dinamita”. Kiedy wydawało się, że Pacquiao dobiera się już do
skóry Marqueza nastąpił przełom. Meksykanin zgasił Filipińczykowi światło
jednym uderzeniem. Ten nokaut przeszedł do historii boksu i na stałe wrył się w
pamięć bokserskich kibiców.
Vs. Timothy Bradley,
12.10.2013, Las Vegas
Starcie dwóch wirtuozów pięści.
Choć większość pięściarskiego środowiska chyba nieco wyżej stawia notowania
Marqueza, to w ich bezpośrednim starciu górą był Bradley. Sama walka miała
jednak wyrównany przebieg. Starcie na najwyższym, światowym poziomie. Gratka dla
bokserskiego kibica. Sędziowie byli niejednogłośni, a niektórzy w roli
zwycięzcy widzieli właśnie Meksykanina. Mi bardziej zaimponował Bradley, który
nie miał wówczas najlepszej pracy z powodu bardzo kontrowersyjnej wygranej nad
Manny’m Pacquiao (ale co on mógł na to?). Tym pojedynkiem udowodnił jednak, że
jest jednym z najlepszych zawodników XXI wieku wadze półśredniej.
Timothy Bradley
Vs. Devon Alexander, 29.01. 2011,
Michigan
Nie jest to wspomnienie do końca
pozytywne. Obaj byli wówczas bardzo wysoko notowani oraz niepokonani. Wielu w
roli faworyta stawiało Alexandra, choć pierwszą porażkę zafundował mu właśnie Bradley.
To była bardzo brudna walka, a jej uczestnicy kilka razy zderzyli się głowami.
Po tej walce „The Desert Storm” otrzymał łatkę kogoś wspomagającego się często w
swoich akcjach właśnie głową. Powtórki wskazywały jednak bardziej na
przypadkowość takich zderzeń. Kolejne walki Bradley’a też tej opinii raczej nie
potwierdzały. Mniejsza o większość. Walkę przerwano po 9 rundzie, a na kartach
prowadził Timothy Bradley i to jemu przyznano zwycięstwo.
Vs. Manny Pacquiao I, 9.06.2012, Las Vegas
Pierwsza walka z Filipińczykiem i
kontrowersyjny werdykt, który odbił się echem na całym świecie. Bradley może
był precyzyjniejszy, choć mimo wszystko więcej ciosów lokował Pacquiao i to
jego wygraną widziała zdecydowana większość. Innego zdania byli sędziowie,
który przyznali punktowe zwycięstwo Tim’owi. Według niektórych była to
polityczna zagrywka i chęć pozbycia się co raz mniej dochodowego Filipińczyka
na rzecz Amerykanina, który właśnie podpisał lukratywne kontrakt z firmą „Nike”.
Ile w tym prawdy? Nie wiadomo. Mimo wszystko Bradley udowodnił w tej walce
swoją wysoką, bokserską klasę. Nie zmienia to faktu, że stał się dla wielu obiektem
agresji i jak sam wyznał – grożono mu niejednokrotnie śmiercią.
Vs. Ruslan Provodnikow,
16.03.2013, Carson
Jedna z najlepszych walk w
boksie ostatnich lat. Provodnikow był wówczas zawodnikiem ze ścisłego topu,
unikanym przez wielu. Mimo wszystko nie była to zbyt medialna postać. Nieco
stan rzeczy zmieniła wojna z Bradley’em. „Desert Storm” pokazał w tej walce
olbrzymie serce. Nie raz wchodził w wymiany z silniejszym Rosjaninem, a sam
znalazł się 3-krotnie na deskach. Pomimo to, udało mu się zwyciężyć na kartach
punktowych. Jak sam potem przyznał – ten pojedynek odbił się poważnie na jego
zdrowiu. Miał potem sikać krwią oraz odczuwać skutki uderzeń Rosjanina jeszcze
przez długi czas. Czapki z głów dla tego wojownika, choć szacunek za dobrą
postawę należy się także Provodnikowowi.
Przypominam, że jest to mój
subiektywny ranking „pamiętnych walk”. To tyle o boksie na dzień dzisiejszy. W
przyszłym tygodniu niestety brak bokserskich gal na dobrym poziomie. Co się
jednak odwlecze to nie uciecze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz