Czas wrócić po wakacyjnej przerwie oraz czas na kolejną recenzję książki. Tym
razem na celownik wziąłem poradnik pt. „Jak oddychać, aby być zdrowym”. Wielu
osobom tematyka tej książki może wydać się banalna. Nic bardziej mylnego. Takie
czynniki współczesnego życia jak: nieodpowiednia dieta, siedzący tryb życia,
stres czy pośpiech mają negatywny wpływ na nasze rdzenne nawyki. Tak jest m.in.
z fundamentalną czynnością życiową jaką jest oddychanie. Z drugiej strony nie
ma co ukrywać, że tytuł ten jest dedykowany przede wszystkim dla osób, którzy
doświadczyli lub wciąż doświadczają jakichś niepokojących objawów, związanych z
oddechem. Skorzystać na tej lekturze powinni jednak wszyscy.
Już od najmłodszych lat byłem
wysyłany na zajęcia do logopedy. Wizyty te nie okazywały się szczególnie
pomocne. Jeśli chodzi o szeroko pojętą aktywność fizyczną to zawsze moją piętą achillesową była wydolność/wytrzymałość. Dopiero 20 lat później zdaję sobie sprawę z pewnych rzeczy. Na
przykład z tego, że często nadmiernie oddycham (jak wielu ludzi zresztą). Tzw.
hiperwentylacja może prowadzić także do innych schorzeń lub pogarszać ich
przebieg. Niestety zespół hiperwentylacji jest przez współczesnych lekarzy
diagnozowany bardzo rzadko – mimo, że dotyczy naprawdę sporej rzeszy osób.
Powód wydaje się prosty. Hiperwentylację leczy się przede wszystkim przez pracę
nad zmianą nawyków oddechowych. Ciężko więc na tym zarobić, a jak wiadomo solą
dzisiejszych konsultacji lekarskich jest przepisywanie „wszystkiego na wszystko”.
I tak – łatwiej jest wysłać pacjenta do
pulmunologa, by zdiagnozować u niego astmę i przepisać pakiet wziewnych
sterydów. Można też wysłać go do kardiologia lub „zwalić” problemy z oddechem
na kwestie wyłącznie endokrynologiczne. Po tych latach zdaję sobie sprawę, że
moje problemy z wymową w dzieciństwie wynikały właśnie z nadmiernego
oddychania, spowodowanego przede wszystkim nawykowym oddychaniem przez usta. Podobnie rzecz miała się z deficytami w wydolności. Nie powiem, że w tym momencie sprawy obróciły się u mnie w tym względzie o 180 stopni, ale na pewno jest lepiej niż kiedyś.
Autorem „Jak oddychać, aby być
zdrowym” jest Patrick McKeown. McKeown jest doświadczonym międzynarodowym
instruktorem tzw. metody Butejki. Wspomnę w tym miejscu, że nie jest to moja
pierwsza lektura o podobnej tematyce. Wcześniej dane mi było przewertować
również „Sztukę oddychania” autorstwa Nancy Zi. O tej drugiej książce,
porównaniach i podobieństwach obu tytułów napiszę nieco później. Twórcą
wspomnianej metody Butejki jest Konstantyn Butejko – rosyjski lekarz. Metoda ta
była przez niego opracowywana w latach 60. XX wieku, w laboratorium w Nowosybirsku
(Syberia). Główne założenie Dr Butejki było takie, że wiele symptomów
chorobowych, uznanych przez lekarską społeczność za odrębne jednostki
chorobowe, są wynikiem nadmiernego oddychania. W odpowiedzi na tę hipotezę Dr
Butejko opracował system ćwiczeń mających wspomóc wykształcenie lub powrót do prawidłowych
nawyków oddechowych. Celem było oddychanie mniejszą ilością powietrza,
oddychanie wyłącznie nosem oraz spokojny, cichy oddech. Skuteczność oraz
prostota metod Butejki okazały się na tyle duże, że sława doktora rosła w
imponującym tempie. Pod koniec lat 80. Metoda Butejki zaczęła zdobywać swoją
popularność, także w innych krajach. Dziś naucza się jej praktycznie na całym
świecie.
„Jak oddychać, aby być zdrowym”
to książka zwięzła i stosunkowo prosta w odbiorze. McKeown nie skupia się w
niej na złożonych, naukowych dywagacjach. Co najwyżej przedstawia biologiczne
podstawy pewnych mechanizmów oraz przytacza badania na dowód sensu założeń metody
Butejki. Autor przedstawia 6 podstawowych ćwiczeń (jedno w kilku wariantach),
które poprawią efektywność naszego oddychania. Co ciekawe, McKeown sam dzięki
zawartym w książce metodom wyleczył się z przewlekłej astmy. Jak sam zapewnia,
wcześniej jakość jego życia była nieporównywalnie niższa. Prócz ćwiczeń
znajdziemy w książce trochę teorii oraz praktycznych, życiowych wskazówek.
Wskazówki te dotyczą m.in. sposobów zapanowania nad stresem czy działań, które mają
wspomóc naszą regenerację i sen. Przeczytamy też parę słów o ćwiczeniach
fizycznych, bo to one obok ćwiczeń oddechowych mają największy wpływ na
wydłużenie tzw. pauzy kontrolnej, która jest wyznacznikiem efektywności naszego
oddychania. Pauza kontrolna to po prostu czas w miarę komfortowego wstrzymania
oddechu. Szerzej o metodzie Butejki i polepszeniu oddychania w kontekście
sportu wyczynowego, poczytamy w innej książce rekomendowanej przez autora. Jej
tytuł to „The Oxygen Advantage”, a jej autorem jest również Patrick McKeown. Jeśli
uda mi się ją zdobyć to chętnie zabiorę się i do tej lektury. Książka niestety
nie jest dostępna w polskim wydaniu. W „Jak oddychać, aby być zdrowym”
znajdziemy też opis związków pomiędzy nieprawidłowym oddychaniem, a różnymi
jednostkami chorobowymi. Nie jest to jednak książka wyłącznie dla ludzi
uważanych za zdrowych. Na wskazówkach zawartych w tej lekturze skorzysta każdy,
pod warunkiem że sumiennie wdroży je w życie. Ku ułatwieniu – autor podaje
kilka przykładowych programów ćwiczeń. Jak pisze McKeown: „Nie istnieje żadne ryzyko
związane z postawieniem niepoprawnej diagnozy zespołu hiperwentylacji”. Innymi
słowy – poprawnie stosowane zalecenia Dr Butejki nikomu nie wyrządzą krzywdy. Sam
ćwiczenia podane książce zaczynam wdrażać od kilkunastu dni i przyznam, że pewne
efekty są już zauważalne. Na pełniejszą ocenę całej metody przyjdzie
jeszcze czas.
Jak porównałbym obiekt
dzisiejszej recenzji do mojej poprzedniej lektury o skuteczniejszym oddychaniu,
czyli „Sztuki oddychania” Nancy Zi? Z pewnością obie książki dość mocno się
różnią. Wskazówki zawarte w książce McKeowna wydają się prostsze do wdrożenia,
po prostu bardziej życiowe. Choć McKeown wspomina o oddychaniu przeponowym, to
dużo większy nacisk na taki rodzaj oddychania jest położony w książce Nancy Zi –
na co dzień śpiewaczki klasycznej. Ćwiczenia ze „Sztuki oddychania” wymagają
więcej pracy oraz czasu. Czy są zatem bardziej efektywne? Ciężko mi powiedzieć.
„Sztuka oddychania” na pewno nie jest słabą książką, jednak według mnie wiele
osób miałoby problem z systematycznym stosowaniem proponowanych w niej metod. Sam używałem metod z książki Zi przez kilka tygodni i pewne rezultaty
zauważyłem. Bardziej trafia do mnie jednak metoda Dr Butejki. Jest prostsza i
według mnie bardziej praktyczna. Tym samym „Sztukę oddychania” dedykowałbym
bardziej osobom zaawansowanym, np. używającym swojego głosu do śpiewania, tak
jak autorka tej pozycji. W książce Nancy Zi stykamy się też z o wiele większą
dawką teorii nasyconych ezoteryką, aniżeli w „Jak oddychać, aby być zdrowym”.
Przyznam, że wielkim fanem takiego podejścia nie jestem – szczególnie jeśli od
książki wymagam praktycznych i skutecznych porad. Zwycięzcą dla mnie jest więc
książka, którą dziś recenzuję.
Przechodząc do podsumowania. Nie
wiem szczerze mówiąc czemu metoda Butejki jest w naszym środowisku stosunkowo
słabo rozpropagowana. Może to kwestia właśnie tego, że ludzie od jakiejkolwiek
pracy nad sobą, wolą po prostu zgłosić się po zestaw tabletek u najbliższego
internisty? Ćwiczenia na których opiera się ta metoda są jednak stosunkowo
proste, mało czasochłonne i skuteczne – tak to mogę póki co ocenić. Książka ta
obala również jeden z najpopularniejszych mitów dotyczących oddychania. Mitu,
by w celu relaksacji brak głębokie oddechy poprzez usta. Mit ten funkcjonuje w
wielu środowiskach i jest trudny do wykorzenienia. Znacznie większe korzyści
zdrowotne przynosi nam oddech „nosowy”, cichy i stosunkowo krótki. Szczególnie
na dłuższą metę. Taki sposób oddychania w połączeniu z ćwiczeniami dr Butejki
może naprawdę pozytywnie wpłynąć na nasze zdrowie, a co za tym idzie – jakość całego
życia. Książka jest napisana prosto, zrozumiale i nie odstrasza swoją
objętością. Ciężko mi się do czegokolwiek przyczepić. Polecam każdemu – i zdrowym
i tym, którzy cierpią na rozmaite dolegliwości zdrowotne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz