piątek, 22 września 2017

5 książek o treningu fizycznym - mini recenzje

Dziś dość sporo o książkach. W ostatnim czasie skupiłem się na nadrabianiu pewnych zaległości i przeczytałem m.in. 5 pozycji dotyczących ogólnie pojętego treningu fizycznego (koncepcje książek nieco się różnią). Poniżej moje krótkie recenzje tych tytułów – pokrótce o czym książka konkretnie traktuje, ocena jej treści oraz komu bym daną pozycję mógł zarekomendować, a komu nie.


Trening siłowy, J. Giessling

Tytuł mógłby wskazywać na to, że książka jest swego rodzaju kompendium nt. treningu siłowego, ale rzeczywistość jest nieco inna. Autor skupia się tu w zasadzie na jednej metodzie treningowej, której skuteczność potwierdza pewne badanie. Czy jest ono w pełni wiarygodne? Ciężko powiedzieć, dla autora jest to jedyna, słuszna droga do lepszego zdrowia oraz sylwetki. Mowa tu mianowicie o systemie treningowym nazwanym „HIT-fitness”. Jego stwórcą oraz propagatorem jest oczywiście sam autor. Koncepcja jest taka, by trenować rzadko, intensywnie i stosunkowo krótko. Proponowany, podstawowy program treningowy opiera się na 10 ćwiczeniach, które wykonujemy w jednej serii, jedno po drugim i do bycia jak najbliższym upadku mięśniowego. O ile w tym podejściu da się jeszcze zauważyć jakiś sens, o tyle wybór proponowanych ćwiczeń jest już naprawdę dziwny. Jednym z założeń jest to, by do tego owego upadku mięśniowego doprowadzała nas liczba ok. 10 powtórzeń danego ćwiczenia. W niektórych z nich ciężko jednak stosować jakieś rodzaje progresji i są dość niezrównoważone jeśli chodzi o poziom trudności. Nie rozumiem też wyboru sposobu wykonywania danych ćwiczeń. Zamiast uczyć podstaw klasycznych ćwiczeń siłowych (w końcu nazwa zobowiązuje), Giessling zaleca np. robienie przysiadów, czy martwych ciągów.. z hantlami/sztangielkami. Teraz weź sobie człowieku takie sztangielki, żeby móc z nimi zrobić 10 przysiadów do odcięcia i ułożyć się z nimi w jakiejś mało inwazyjnej anatomicznie pozycji… Nie, dla mnie to się kupy nie trzyma. Jest też parę słów o bardziej zaawansowanych metodach i planach treningowych. Opisywane są m.in. ćwiczenia na różnego rodzaju maszynach. W całej książce nie znajdziemy zaś instrukcji wykonania martwego ciągu, czy przysiadu ze sztangą. Podręcznik treningu siłowego? No nie żartujmy. Nie mówię, że książka jest totalnie beznadziejna. Znajdziemy w niej nieco przydatnych wskazówek, ciekawostek o fizjologii, interpretacji przytoczonych badań, czy opisów powszechnie używanych metod treningowych. Rekomendowanego treningu podstawowego próbowałem sam i czułem się po nim dziwnie, tak jakby jego akcenty na dane części ciała były źle rozłożone (a ma być to trening całego ciała). Początkujący prawdopodobnie krzywdy przez podane ćwiczenia sobie nie zrobią, na rynku jest jednak wiele lepszych pozycji nt. treningu siłowego. Dodam, że książka jest wydana trochę w stylu kolorowych pisemek niższego sortu – dużo obrazków i oczojebnych grafik, niekoniecznie przydatnych.

Moja ocena: 4/10


SealFit. W osiem tygodni do sprawności Komando Fok, M. Divine

Książka reklamowana hasłem „niekonwencjonalny trening siły i charakteru”. Ciężko się z nim nie zgodzić, sugerowane podejście treningowe to naprawdę „hardcore”. Autor to komandor porucznik, były członek legendarnej formacji  komandosów Navy SEAL. Twardo jest od samego początku. Po przeczytaniu pierwszego, krótkiego rozdziału Divine zaleca wykonanie treningu weryfikującego twój poziom kondycji fizycznej. Autor oznajmia, że przed jego ukończeniem nie powinniśmy zawracać sobie głowy całą resztą książki. Ja tę zasadę złamałem, bo nawet nie zamierzałem wcielać treningu Divine’a we własne życie. Byłem natomiast ciekaw całej lektury. Jak wygląda trening metodą „SealFit”? Niektórym być może przyjdzie na myśl skojarzenie z nazwą CrossFIt. I słusznie. SealFit to nic innego jak pewna hybryda CrossFitu. Bazujemy tu głównie na ćwiczeniach crossfitowych, ubrane są one jednak w nieco inną formę. Jak się można domyślać, w książce dominuje klimat militarny. Ma to nawet swój urok. Autor odznacza się surowością, jak na dowódcę wojskowego przystało. Fajnym akcentem są przytaczane anegdoty z działań komandosów. Każda z nich ma być jakąś duchową lekcją. Apropos. W tym tytule nacisk na aspekty mentalne jest potężny. Autor karmi nas motywacyjnymi hasłami i życiowymi sentencjami niczym rasowy, amerykański coach (Divine chyba nim nawet jest). To w połączeniu z wysokim poziomem trudności proponowanych jednostek treningowych ma uczynić nas kimś gotowym do skutecznego pokonywania życiowych przeszkód na wszelkich frontach – niczym komandos. Nie jest to z pewnością książka dla każdego. Rekomendowany trening jest naprawdę wymagający. Autor działa w myśl zasady – złamać kogoś, by potem ulepić go na nowo. Jestem jednak pewny, że większość ludzi po przystąpieniu do takiego programu zostałoby wyłącznie złamanych ;) Nie jest to pozycja dla początkujących, za dużo tutaj na starcie ćwiczeń „na wariata”. Nie wiem też  czy jest to lektura dla średniozaawansowanych – tacy prawdopodobnie będą preferować inne metody rozwoju tężyzny fizycznej niż zrobienie 1000 pompek. Lektura spodoba się przede wszystkim prawdziwym twardzielom, lubującym się w militarnych klimatach. Do realizacji programu Divine’a trzeba naprawdę dużo zdrowia i jestem pewny, że >90% ludzi, którzy ją zakupili nie byli w stanie zrealizować treningu „SealFit”. To jedna z książek z serii „użyję powszechnie znanych ćwiczeń i sprzedam je jako coś swojego”. Tytuł ogólnie przyzwoity, ale niestety tylko dla wybranej garstki osób.

Moja ocena: 6/10


Encyklopedia undergroundowego treningu siłowo-kondycyjnego, Z. Even-Esch

Kiedy ktoś nazywa swoją książkę encyklopedią to musi być jej naprawdę pewny. Lektura nie ma formy typowej encyklopedii. Pierwsza, obszerna część książki to biografia jej autora, będącego w USA jednym z guru treningu siłowo-kondycyjnego. Jest nawet ciekawa, Even opowiada o czasach swojego dzieciństwa, pierwszych treningach na siłowni, jak i na macie. Pokazuje jak z czasem zmieniało się podejście treningowe na siłowniach i jakie motywy kierowały ludźmi przy podejmowaniu aktywności. Właściwa encyklopedia znajduje się w drugiej części książki. Mamy tam opis przeróżnych, „undergroundowych” ćwiczeń z wykorzystanie masy własnego ciała oraz wszelakich przyrządów (od kamieni i beczek po tradycyjne sztangi). Autor przedstawia też przykładowe plany treningowe, a całość okrasza dobrymi zdjęciami. Książka spełnia swoje zadanie, jest tym czym powinna być pozycja o tej nazwie J Małym minusem jest dla mnie dość radykalne podejście autora. Wiele z ćwiczeń jest dość ryzykownych. Mam tu na myśli ćwiczenia typu skakanie na ławki w parku, czy wyciskanie kamieni nad głowę. Okej, rozumiem koncepcję i klimat pozycji. Znajdziemy w niej zresztą ostrzeżenie informujące o tym, że proponowane metody treningowe nie mają aprobaty naukowego środowiska sportowego. I słusznie, bo wielu nieodpowiednio przygotowanych ludzi mogłoby szybko wyrządzić sobie krzywdę przy próbie wykonania niektórych z przedstawionych ćwiczeń. Niemniej – jest to tytuł w swojej kategorii bardzo dobry, wyczerpujący temat. Dodatkowym plusem jest fakt, że książka została wydana w bardzo estetyczny sposób. Forma okładki, zastosowane grafiki i czcionki – to wszystko naprawdę cieszy oko. Polecam entuzjastom treningów na świeżym powietrzu, z użyciem wszystkiego co znajdą pod ręką.

Moja ocena: 8/10


Siła bez siłki, M. Lauren, J. Clark

Książka dla entuzjastów ćwiczeń z masą własnego ciała, lub też zupełnych początkujących. Koncepcja jest prosta – autor proponuje robienie 4-5 20-30 minutowych treningów tygodniowo. Nie używamy przy tym żadnych, specjalistycznych sprzętów z siłowni. Czasem sięgamy za to po pomoc jakichś przedmiotów codziennego użytku – typu drzwi, krzesła, miotła itp. System treningowy Marka Laurena powstał na potrzeby amerykańskiej armii. Po pamiętnym zamachu 11 września na wieże WTC, postanowiono w szybkim tempie zwiększyć liczebność amerykańskich żołnierzy. System Laurena miał być praktyczny, prosty i szybki w zastosowaniu. Dodam, że autor nie jest jakimś samozwańczym guru fitnessu tylko gościem odpowiedzialnym za przygotowanie fizyczne w amerykańskich, specjalnych jednostkach uderzeniowych. Mamy tu więc pewne podobieństwo do książki o SEALFIT. Lauren podobnie jak Divine ma za sobą bogatą, militarną przeszłość. Ich podejście jest jednak inne. W książce Laurena nie ma tylu górnolotnych słów, usilnej motywacji oraz hardkorowych systemów treningu. Jest mniej nadęcia i mi to odpowiada. Autor skupia się na konkretach i robi to w sposób zwięzły. Jest część dotycząca teorii, nieco o żywieniu. Najważniejsze podstawy, choć z głoszonymi tu teoriami dietetycznymi nie każdy musi się zgodzić. Ta „działka” zmienia się jednak na tyle dynamicznie, że zawsze oba bieguny znajdą argumenty na swoje tezy. Co do treningu – Lauren dzieli ćwiczenia i programy treningowe na 4 poziomy trudności. Treść książki kierowana jest zarówno do żółtodziobów jak i tych bardziej zaawansowanych. Rzeczywiście, najprostszy program jest w zasięgu każdego, zdrowego człowieka. Opisy ćwiczeń są jasne i przejrzyste. Za minus można uznać ustawiczne kierowanie czytelnika do swojej strony internetowej, gdzie ma znaleźć bardziej szczegółowe informacje. Niemniej, jest to lektura warta polecenia. Prosta, konkretna i praktyczna – tak jak proponowany w niej program treningowy.

Moja ocena: 8/10


Ukryta przewaga. Trening mięśni głębokich, T. Danielson, A. Westfahl

Czarny koń dzisiejszych recenzji. Projekt okładki może wskazywać, że jest to pozycja skierowana do kolarzy. Przyda się jednak każdemu. Autorem jest Tom Danielson, który wespół ze swoją trenerką od przygotowania fizycznego zdecydował się wydać poradnik treningowy dla wszystkich, którzy chcieliby wzmocnić swoje ciało w obrębie korpusu (tzw. mięśnie core). Pierwsza część książki to tradycyjnie teoria. Trochę o anatomii, działaniu naszych mięśni i zarysowanie konceptu tej lektury. Przejrzyście, zrozumiale i stosunkowo zwięźle – to lubię. Kolejna część to przejście do opisu ćwiczeń. Mamy tu zarówno ćwiczenia rozciągające jak i te mające wzmocnić poszczególne segmenty naszego ciała (oczywiście z naciskiem na core). Autor podzielił treningi na 5 rodzajów (zapobieganie kontuzjom i ich leczenie, korygowanie wad postawy, trening stabilności i kontroli nad rowerem, trening wytrzymałości oraz optymalny trening wydolnościowy Tommy’ego D.). Oprócz tego podziału, mamy też rozróżnienie na 3 poziom trudności. Mamy tu więc 15 gotowych jednostek treningowych. Są to krótkie, 10-20 minutowe sesje które możemy wplatać w nasze programy treningowe i korzystać z nich wedle naszych aktualnych potrzeb i poziomu zaawansowania. Pożyteczną rzeczą jest objaśnienie przy każdym z ćwiczeń jaki jest jego cel - np. cel „supermanów” to zwiększenie siły i mobilności dolnego odcinka pleców, nauka angażowania mięśni pośladkowych i kulszowo goleniowych podczas prostowania bioder. Wszystko okraszone jest przejrzystymi ilustracjami oraz jasnymi opisami. Dla mnie rewelacja. Książka nie jest za gruba (ok. 200 stron), ale skorzystanie z rad zawartych w niej może przynieść naprawdę sporo korzyści. Praca nad silniejszym i bardziej funkcjonalnym gorsetem mięśniowym to klucz nie tylko do lepszej dyspozycji sportowej, ale i do lepszego zdrowia w ogóle. Większość z nas prowadzi dziś tryb życia, który działanie tych mięśni osłabia i upośledza. Polecam każdemu, na wskazówkach z tej książki można wyłącznie skorzystać!

Moja ocena: 9/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz