To już za parę chwil. W nocy, z
soboty na niedzielę (ok. godziny 5:00 - transmisja w Polsacie Sport) odbędzie się jak dla mnie
– najbardziej oczekiwana walka tego roku. Saul „Canelo” Alvarez 49-1-1 (34 KO)
podejmie na gali w Las Vegas Giennadija „GGG” Golovkina 37-0 (33 KO). W stawce tej walki znajdą się aż 4 pasy mistrzowskie wagi średniej. Na ten
pojedynek czekaliśmy tak naprawdę kilka lat. W końcu obóz Meksykanina podjął
rękawice, za co należy im się szacunek. Bez zbędnego owijania w bawełnę,
przystępuję do małej analizy/zapowiedzi jutrzejszej walki. Tekst podzielę na
analizę tej rywalizacji w kilku aspektach (tak jak zrobiłem to w przypadku
pamiętnej batalii Joshua – Kliczko). Zapraszam do lektury.
Doświadczenie/kariera
Jeśli rzucimy okiem na karierę
amatorską, to zauważymy że w zasadzie nie ma tu czego porównywać. Alvarez jej
praktycznie nie miał, podczas gdy GGG to srebrny medalista olimpijski, a przed
przejściem na zawodostwo stoczył ponad 350 walk (oczywiście zdecydowaną
większość wygrał). Spójrzmy jednak na całokształt i karierę zawodową. Canelo,
pomimo wciąż stosunkowo młodego wieku (27 lat) osiągnął już naprawdę wiele i
wiele także widział. Rudowłosy Meksykanin karierę zawodową rozpoczął w wieku…
15 lat, co już samo w sobie jest ewenementem i dowodem na nieprzeciętny talent „Canelo”.
Jeśli weźmiemy pod lupę sam etap kariery zawodowej to nie można powiedzieć, że
35-letni już Kazach jest zawodnikiem bardziej doświadczonym. Wielu twierdzi
również, że Alvarez ma w swoim bilansie potyczki z lepszymi zawodnikami. Czy
rzeczywiście? Być może. Daleki jestem jednak od twierdzenia, że „GGG” walczył
głównie z przeciętnymi rywalami. Przed walkami Golovkina z Murray’em, Geale’m,
Macklinem, Lemieux, Jacobsem, czy nawet… Proksą mówiło się, że są to rywale
którzy mogą sprawić pewne problemy Kazachowi i po walce będziemy mądrzejsi - co
do klasy „Triple G”. Golovkin wszystkich ich rozbił (no z wyjątkiem Jacobsa), a
potem nagle ci przeciwnicy stali się przeciętnymi bokserami w oczach wielu
kibiców. GGG po prostu „zmiatał” tych, którzy stanęli mu na drodze, aż do
ostatniej walki. Uważam też, że zmiótłby każdego z pokonanych rywali Alvareza, nawet jeśli
nazwiska przeciwników Meksykanina były nieco bardziej medialne. Niemniej nie
ujmuję nic Canelo. Mierzył się z naprawę klasowymi rywalami i pomimo młodego
wieku jest już pięściarzem bardzo doświadczonym. Zaznał już także smaku porażki
(w 2013 roku, z Floydem Maywatherem), ale od tamtego czasu poczynił spore
postępy.
Ostatnie walki
Jeśli spojrzeć tylko na ostatni
pojedynek obu pięściarzy, to obaj wypadli w nich jak na siebie – stosunkowo przeciętnie.
Nikt tu jednak nie ma wątpliwości co do rzeczywistej klasy tych mistrzów i
rangi jutrzejszego wydarzenia. Canelo wypunktował Chaveza jr, zaś Golovkin Jacobsa.
Forma Chaveza jr, a Jacobsa w tych walkach to jednak przeciwległe bieguny.
Pojedynek Alvareza z Chavezem był farsą – głównie za sprawą beznadziejnej
dyspozycji syna legendy. Mimo tego Canelo nie potrafił rywala poważniej
naruszyć. Trzeba jednak przyznać, że Chavez jr walczył w sposób bojaźliwy i
bardzo dla siebie bezpieczny. Wydawało się, że jego jedynym celem w tej walce
jest dotrwanie do ostatniego gongu. Daniel Jacobs stoczył natomiast walkę życia
i pokazał jak mocnym jest pięściarzem. Jestem zdania, że Jacobs w takiej dyspozycji
miałby duże szanse na zwycięstwo z Alvarezem (lepsze warunki fizyczne i praca
nóg). Golovkin tak dysponowanego Chaveza jr by zmasakrował – tu nie mam żadnych
wątpliwości. Żeby nie było – dostrzegam w postawie Kazacha jakiś mały regres,
głównie szybkościowy. Wiek jest jednak nieubłagany. Przeglądałem ostatnio
archiwalne walki Golovkina i rzuciła mi się w oczy nieco większa swoboda ruchów
i szybkość, kiedy GGG był młodszy. Spora ilość ciosów przejęta od Jacobsa i
wcześniej Brooka nie do końca chyba jest przypadkiem (abstrahując od wysokiej
klasy tych rywali). Nie będę jednak psioczył, Golovkin to wciąż wielki
zawodnik, a jego głównymi atutami od zawsze była siła ciosu, precyzja oraz ringowa
agresja. Alvarez przed przyzwoitym występem z Chavezem zanotował 2 znakomite
walki (Liam Smith, Amir Khan). Golovkin przed Jacobsem przejechał się po
Dominicku Wade, a następnie zastopował po 5-rundowej wojnie w wspomnianego już
Brooka. Lekki regres GGG? Może delikatny, ale dwaj ostatni rywale świetni.
Alvarezowi również nie można zarzucić zbyt wiele.
Umiejętności
Wielu ekspertów (w tym
pięściarzy) stawia na Alvareza. Jego przewagi upatruje natomiast w
umiejętnościach czysto bokserskich. Ja się z tym nie zgadzam. Owszem,
Meksykanin to kontr-bokser, a jego styl jest bardziej stonowany i wyważony.
Golovkin to z kolei ofensywna maszyna wojenna – a przynajmniej z takiej strony
pokazywał się w większości walk. Chciałbym tu zwrócić uwagę na pewną kwestię. W
tej zdecydowanej większości pojedynków Kazach zwyczajnie mógł sobie pozwolić na
skrajnie ofensywny styl o prostej koncepcji. Jego przewaga fizyczna była na
tyle duża, że nie czuł ze strony rywali większego zagrożenia. Wyjątkiem jest np.
walka z bardzo silnym Lemieux. Kazach nie oddał się w niej radosnej ofensywie
(przynajmniej nie w pierwszej fazie) i podszedł do bardzo mocno bijącego rywala
z pewnym respektem. Boksował więcej lewym prostym, był ostrożniejszy i bardziej
uważny. Do czego zmierzam? Do tego, że nie uważam Golovkina za słabszego
technicznie od Alvareza. Warto tu jeszcze raz przypomnieć karierę amatorską
Kazacha. W boksie olimpijskim silny cios nie ma aż tak wielkiego znaczenia jak
na zawodostwie, tu umiejętności czysto bokserskie są konieczne by sięgać po
laury. Golovkin udowodnił tam, że jest znakomitym bokserem, ale na zawodostwie
często po prostu nie był zmuszony do tego, by korzystać ze swojego pełnego
repertuaru pięściarskiego. Meksykanin to bokser również znakomity. Jego atutami
są kombinacje, mocne ciosy na tułów i timing, który mocno w ostatnich latach
poprawił. Wiele z walk Canelo wygrywał jednak w dużej mierze z uwagi na
przewagę fizyczną nad rywalami. Nie każdy o tym pamięta, ale do pewnego momentu
Alvarez był konfrontowany z wyłącznie mniejszymi rywalami. Okej – skoro zbijał
do danej wagi to miał prawo w niej walczyć. Z jakiegoś jednak powodu „Cynamon”
katował się tym ostrym zbijaniem wagi i pilnowaniem tego, by w ringu mieć
koniecznie jak największą przewagę gabarytów. Przyznać trzeba, że w dniu
jutrzejszym Meksykanin będzie pozbawiony tej przewagi. Golovkin co prawda nie
wydaje się większy i prawdopodobnie nie będzie też w ringu cięższy, ale jego
siła „robi robotę”. To może mieć kluczowe znaczenie.
Taktyka
Dało się niedawno usłyszeć
wieści, jakoby Kazach na 2-3 tygodnie przed walką był już blisko lub nawet
poniżej limitu wagowego. Zwykle dobrze poinformowany Przemysław Garczarczyk
zainsynuował tym samym, że czeka nas mała niespodzianka taktyczna. Bazujący do
tej pory przede wszystkim na sile fizycznej Kazach prawdopodobnie postanowił
wraz ze swoim sztabem postawić w tej walce większy akcent na szybkość. Nie da się ukryć –
szybkość będzie miała w tej walce duże znaczenie. Myślę, że 8 lat młodszy
Alvarez swoich szans mógłby upatrywać właśnie w tym, w wyprzedzaniu Kazacha.
Obóz Kazacha nie jest jednak głupi i najwyraźniej postanowił wytrącić ten atut
z rąk Meksykanina. Myślę, że to słuszne posunięcie, zwłaszcza w obliczu tego że
w ostatnich walkach szybkość i refleks Golovkina zdawały się momentami
zawodzić. Co ciekawe, obóz Canelo również zapowiada stosunkowo niską, ringową
wagę Meksykanina. Jak będzie w rzeczywistości i kto kogo przechytrzy?
Zobaczymy. Wydaje mi się, że Alvarez powinien swoich szans upatrywać w
wyprzedzaniu nacierającego rywala i obijaniu jego tułowia. Optymalną taktyką dla GGG wydaje się natomiast strategia z walki z Lemieux – czyli uważna obrona i
rozbijanie rywala przede wszystkim lewym prostym, by potem dobrać mu się
ostatecznie do skóry.
Przygotowanie fizyczne
Nie ma wątpliwości, że obaj na
swoich obozach treningowych się nie obijali. Obaj są tytanami pracy. Przeczytałem
gdzieś nawet sugestię któregoś pięściarza, że Canelo wygląda na nieco
przetrenowanego. Ja nic takiego nie zauważyłem, według mnie prezentuje się
bardzo dobrze, prawdopodobnie najlepiej w swojej karierze. Jak już zostało
wspomniane – ważnym aspektem w przygotowaniu obu zawodników będzie szybkość.
Alvarez jest w kwiecie wieku, ma przez swojego promotora (Oscara de la Hoyę)
zapewnione najlepsze możliwe warunki do treningu i rozwoju. Golovkin, który
tradycyjnie przygotowywał się do walki w Big Bear również nie może na nic
narzekać. Jedynym, małym znakiem zapytania w wypadku Kazacha jest wiek. GGG ma
już 35 lat i mimo, że zapewne będzie przygotowany jak najlepiej, to jego możliwości
będą już powoli spadać. Według niektórych spadły już zauważalnie. Conor
McGregor, który widział Kazacha na początku obozu miał nawet stwierdzić, że
Golovkin wyglądał na ok. 2 miesiące przed walką z Alvarezem bardzo słabo. Mimo
wszystko traktuję te wieści z przymrużeniem oka, tak jak i bokserskie
kompetencje Irlandczka w ogóle. Swoją drogą – myślę, że nawet tak „zapuszczony”
Golovkin nie dałby przetrwać McGregorowi w ringu jednej rundy ;) Na ostatnio
publikowanych zdjęciach Kazach wyglądał naprawdę dobrze. W kwestii dyspozycji
fizycznej dużo mądrzejsi będziemy jednak dopiero po walce. Pewne jest, że obaj
dali z siebie wszystko przygotowując się do tej batalii.
Obaj są mocni psychicznie, ciężko
szukać u nich jakichkolwiek oznak mentalnej słabości. Sam jestem pewny, że obaj
dadzą z siebie wszystko. Ciekawi mnie mimo wszystko jak Alvarez będzie reagował na ciosy
Golovkina – coś „wyłapie” na pewno. Co ciekawe – obaj nigdy nie leżeli na
deskach, obaj dysponują też na pewno dużą odpornością na ciosy. Meksykanin tak
mocne uderzenia przyjmie jednak po raz pierwszy. Niektórzy mogliby stwierdzić,
że skaza na psychice Canelo już się pojawiła – w walce z Floydem Mayweatherem
jr. . Czy „Cynamon” rzeczywiście nie wytrzymał wtedy presji i przegrał walkę już
w szatni? Myślę, że nie. „Money” okazał się po prostu na tamten moment znacznie
lepszym bokserem, a Meksykanina ograł przede wszystkim pracą nóg. Reasumując –
obaj mają bardzo mocną głowę (w przenośni i dosłownie). To dodaje tej potyczce
dodatkowego smaczku, bo każdego z nich złamać będzie bardzo ciężko.
Trenerzy
Canelo jest trenowany przez
rodzinny duet – Jose „Chepo” Reynoso oraz jego syna, Eddy’ego. Można
powiedzieć, że ulepili oni Alvareza od podstaw (na początku ojciec, potem pałeczkę
przejął syn). Ten sztab zna Saula jak nikt inny i z pewnością będzie dla niego
taktycznym i mentalnym oparciem. Podobnie jest jednak w przypadku Golovkina i
trenującego go Abela Sancheza. Sanchez to z jednej strony na pewno świetny
trener, a z drugiej również szczęściarz. Nie każdemu jest dane mieć pod opieką
takich „genetyków” jak Gennady Golovkin, czy przyszły rywal „Diablo” – Murat Gassiev.
Duet Reynoso zawsze wydawał się stać nieco na uboczu – to gwiazda Alvareza
świeci w tym teamie zdecydowanie najbardziej. Wydaje się, że Meksykanin to
naprawdę spory indywidualista, a sztab jest dla niego bardziej oparciem,
aniżeli kimś ciągnącym za uszy. Bez wątpienia wpływ ma na to silny charakter
Alvareza. Sanchez jest bardziej medialny – uwielbia przemawiać, uwielbia
chwalić i promieniuje przy tym optymizmem. Jego pewność co do swojego
podopiecznego zawsze była niezachwiana i podobnie jest przed tym pojedynkiem.
Sanchez przewiduje, że Canelo nie wytrzyma presji GGG i zostanie w końcu
zastopowany. Czy trenerzy odegrają tutaj kluczową rolę? Być może, ale myślę, że
równie ważne co taktyka będzie tu oparcie mentalne, w obliczu rangi tego
wydarzenia.
Punkt bonusowy, czyli kwestia arbitrażu
tej walki J
Canelo jest trzymany pod kloszem, nie czarujmy się. Kilka z jego walk (Trout,
Lara, Cotto) mogło być wypunktowanych w obie strony, jednak zawsze anioł stróż
(De la Hoya) wraz ze swoim zastępem czuwał nad „odpowiednim” werdyktem. Do
historii boksu przeszła już też punktacja sędziowska z walki Mayweather jr –
Alvarez. Była to tzw. „walka do jednej mordy”, w której ciężko było przyznać
młodemu Meksykaninowi więcej niż jedną rundę. Jeden z sędziów, a w zasadzie
sędzina widziała natomiast w tej walce remis. :) Niestety nie można wykluczyć, że
podobnie może być i tutaj. W przypadku względnie wyrównanej walki i
rozstrzygnięcia na pełnym dystansie przewaga jest po stronie Canelo. Golovkin
prawdopodobnie musi wygrać ten pojedynek bardzo, bardzo wyraźnie – najlepiej przed
czasem. W związku z tym nie spodziewam się wielkiej kalkulacji ze strony
Kazacha, prawdopodobnie będzie dążył do złamania Meksykanina. Taki już jest
boks, ale nie dzielmy skóry na niedźwiedziu i nie przesądzajmy. Poczekajmy
jeszcze parę chwil, z nadzieją że sędziowie punktowi nie zostaną głównymi
bohaterami tego wydarzenia. Sędzią ringowym będzie z kolei charakterystyczny
Kenny Bayless. Myślę, że to dobry wybór. Gość generalnie jest zdecydowany i ma
łeb na karku. Sądzę jednak, że za wiele pracy go nie czeka, a sama walka będzie
ostra, ale czysta. Zarówno Golovkin, jak i Alvarez nie należą do faularzy i
propagatorów brudnych zagrywek, co jest tutaj kolejnym, fajnym akcentem.
Słowo końcowe
Tak naprawdę nie będzie to
pierwsza konfrontacja pomiędzy GGG, a Canelo. Obaj krzyżowali już rękawice na
jednym sparingu. O tej potyczce chodziły już różne głosy, głównie takie że
Alvarez nie radził sobie zbyt dobrze. Warto jednak zaznaczyć, że było to już
bardzo dawno, a Meksykanin był jeszcze młokosem. Od tamtego czasu poczynił
niewątpliwie spore postępy, zresztą sparing pozostaje tylko sparingiem. Dziś
Canelo jest czołowym bokserem, bez podziału na kategorie wagowe. Podobnie jak
Golovkin. Ciekawą anegdotę przytoczył na konferencji prasowej trener Gennadija –
Abel Sanchez. Wspomniał, że przed paroma dniami Kazachowi urodziło się dziecko.
Można by pomyśleć, że taka sytuacja to spore rozstrojenie psychiczne i
emocjonalne na chwilę przed tak ważną walką. Czy Golovkin czasem zbyt nie
zmięknie przez te wydarzenie? Cytując klasyka - raczej nie. Wróćmy do anegdoty
Sancheza. Polecił on, aby jego podopieczny udał się do żony, by być przy
narodzinach córki. Kazach jednak z porady nie skorzystał. Odparł, że ma
przecież do przeprowadzenia trening, a „dziecko i tak się urodzi”. Brzmi może brutalnie, i być może cała historia Sancheza jest lekko podrasowana, ale mimo wszystko
wskazuje to na koncentrację, która towarzyszy „Triple G”. Nie ma wątpliwości,
że podobne podejście ma Canelo. Meksykanin wyznał, że nokaut na Golovkinie
wizualizuje sobie każdego wieczora, przed udaniem się do snu. Mentalność
bohaterów, mistrzowskie pasy na szali, wielka klasa bokserska i nieprzeciętna
siła fizyczna. Bardzo dużo do stracenia, jak i zyskania. Ta batalia zdefiniuje kariery
GGG i Canelo. To wszystko sprawia, że z pewnością będziemy świadkami wielkiej wojny, która napisze nowy rozdział w historii boksu.
Mój typ: Golovkin wygra przed
czasem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz