W dniu wczorajszym oficjalnie
uzyskałem tytuł trenera personalnego. Podobne plany miałem już od dłuższego
czasu, i w końcu udało się je zrealizować. Egzamin zaliczyłem pomyślnie – co wcale
nie było formalnością, gdyż część osób go niestety oblała. Miano trenera
personalnego zdobywałem podczas tygodniowego kursu w Łodzi. Szkolenie
realizowałem poprzez Akademię Mistrzostwa Sportowego, a moimi szkoleniowcami byli
Paweł Głuchowski, Marta Sikora oraz Jarosław Skura. Poniżej krótka relacja z
kursu oraz moja opinia o nim.
Pierwsze 5 dni kursu to pogadanki
oraz demonstracja ćwiczeń z Pawłem Głuchowskim. Bardzo pozytywne zaskoczenie,
już od samego początku. Pawła kojarzyłem już wcześniej z aktywności w mediach
społecznościowych. Nie, żebym nie miał o nim dobrego zdania.. ale naprawdę
zaimponował mi wiedzą i zaangażowaniem w prowadzenie zajęć. Gość ma łeb nie od
parady i wiedzę o dietetyce większą niż większość dietetyków, oraz wiedzę o
anatomii i biomechanice większą niż większość fizjoterapeutów (bez cienia
przesady). Od Pawła nauczyłem się na kursie najwięcej – głównie na tematy
związane z techniką ćwiczeń i strategią treningową. Oczywiście – siedząc w
temacie od paru lat niektóre rzeczy były dla mnie po prostu przypomnieniem, lub
potwierdzeniem nabytej już wiedzy. Niemniej – szczerze polecam szkolenia
prowadzone przez Pawła Głuchowskiego, zainteresowani mogą przejrzeć ich ofertę
na stronie www.ams.wroclaw.pl (nie, nie
jest to wpis sponsorowany). Z pewnością się nie zawiedziecie, a wasze ewentualne
pytania zostaną wysłuchane. Dodam, że piszę to jako nie-zwolennik
kulturystycznego podejścia do treningu, które Paweł prezentuje.
W weekend pałeczkę przejął duet
od treningu funkcjonalnego w postaci Marty Sikory (znanej m.in. z fan page’a „Ze
sztangą jej do twarzy”) oraz Jarosława Skury. Formuła zajęć nieco się zmieniła
i był to fajny, nowy bodziec po 5-dniach bombardowania wiedzą ze strony Pawła.
Nie oznacza to, że poziom kursu spadł. Było po prostu inaczej, a nowością
okazały się grupowe treningi, które przeprowadzili nam wykładowcy. Pierwszego
dnia mały zajazd na przywitanie, czyli tabata + "crossfitowy", ok. 20-minutowy
WOD. Drugiego dnia było nieco lżej i przeprowadzono nam krótką jednostkę
treningową z naciskiem na eksplozywność. Co do samych wykładów. Ktoś dla kogo
wizyta na siłowni = kulturystyka mógł się poczuć mocno zagubiony. W 2 dni przerobiliśmy
bardzo dużo terminów zaczerpniętych z CrossFitu, jak i ogólnie pojętego treningu
funkcjonalnego. Z jednej strony – mocny zwrot akcji, z drugiej – odczułem że
Paweł dobrze przerobił z nami podstawy fizjologii oraz okołotreningowego
przygotowania ciała do wysiłku. Mimo goniącego czasu udało nam się też omówić
sporo ćwiczeń, niektóre były dla mnie zupełną nowością (nigdy w CrossFit jako
taki się mocniej nie zagłębiałem). Spora dawka wiedzy, w stosunkowo krótkim
czasie. Kto nie był skupiony musiał żałować…
Musiał żałować, ponieważ egzamin
końcowy w większej części oparty był o pytania związane z treningiem
funkcjonalnym. Jeśli ktoś nie był dość uważny ostatniego dnia to prawdopodobnie
nie zaliczył egzaminu i trochę takich osób wedle mojej wiedzy było (choć bardziej polegli chyba na zadaniu opisowym z anatomii, aniżeli zamkniętych pytaniach). Taka była
pewnie strategia – by maksimum materiału z egzaminu przerobić na końcu, na
świeżo. Z jednej strony to dobre, a z drugiej ktoś kto słuchał uważnie przez 6
dni, a ostatniego z jakiegoś powodu się zdekoncentrował – nie miał szans zdać
egzaminu. Na szczęście dla mnie – ja nie byłem taką osobą. Taką formułę
egzaminu można by uznać za mały minus, ale trzeba przyznać że pytania dotyczyły
naprawdę istotnych zagadnień w pracy trenera personalnego (fizjologia wysiłku,
metodyka treningowa, anatomia). Fajnie, że Akademia Mistrzostwa Sportowego w
jakiś sposób dba o swoją reputację i nie wręcza certyfikatów trenerskich za
samo wniesienie opłaty i pojawienie się na szkoleniu. To jeden z czynników,
który sprawia że można uznać ten ośrodek szkoleniowy za warty uwagi.
Co mi dał ten kurs i czy mogę
polecić go innym? Nauczyłem się dość sporo rzeczy, a pewne przypomniałem. Warto
co jakiś czas fundować sobie taki okres skondensowanej weryfikacji własnej
wiedzy. Oczywiście nie jest tak, że ktoś kto spędził całe życie na kanapie,
tydzień po wstaniu z niej i zrobieniu takowego szkolenia będzie gotowy do pracy
trenera. Ale to dotyczy każdego kursu na trenera personalnego. W tej
dynamicznie rozwijającej się branży kluczowe jest stałe aktualizowanie i
poszerzenie kompetencji. Jest to istotne nawet po zrobieniu najlepszych
możliwych kursów. Wiedza przekazana na nich może być za rok już
niepełnowartościowa. Choć sam zaliczyłem już 2-cyfrową ilość szkoleń o tematyce
treningowej/żywieniowej to mam świadomość, że jest to po prostu koniec pewnego
etapu i początek następnego. Dużo się dowiedziałem, ale równie dużo jeszcze przede
mną. Z tego kursu jestem bardzo zadowolony (najlepszy w jakim brałem udział) i
jeśli ktoś zastanawia się nad zrobieniem podobnego to szczerze mogę polecić
Akademię Mistrzostwa Sportowego : ) Dodam, że akademia ta wyszła też z fajną
inicjatywą jaką jest „Kurs trenera personalnego PRO”. To rozszerzony kurs
trenerski dedykowany tym, którzy chcą jeszcze bardziej pogłębić swoją wiedzę w
tym fachu. Pożyteczna i odpowiadająca na potrzeby rynku rzecz. Być może w
przyszłości sam się skuszę na udział w takim szkoleniu – pomimo, że „trenera
personalnego” traktuję jako pewien etap i uzupełnienie, a docelowo chciałbym się
rozwijać szczególnie w temacie przygotowania motorycznego w sporcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz