czwartek, 7 września 2017

Po kursie trenera personalnego - relacja

W dniu wczorajszym oficjalnie uzyskałem tytuł trenera personalnego. Podobne plany miałem już od dłuższego czasu, i w końcu udało się je zrealizować. Egzamin zaliczyłem pomyślnie – co wcale nie było formalnością, gdyż część osób go niestety oblała. Miano trenera personalnego zdobywałem podczas tygodniowego kursu w Łodzi. Szkolenie realizowałem poprzez Akademię Mistrzostwa Sportowego, a moimi szkoleniowcami byli Paweł Głuchowski, Marta Sikora oraz Jarosław Skura. Poniżej krótka relacja z kursu oraz moja opinia o nim.

Pierwsze 5 dni kursu to pogadanki oraz demonstracja ćwiczeń z Pawłem Głuchowskim. Bardzo pozytywne zaskoczenie, już od samego początku. Pawła kojarzyłem już wcześniej z aktywności w mediach społecznościowych. Nie, żebym nie miał o nim dobrego zdania.. ale naprawdę zaimponował mi wiedzą i zaangażowaniem w prowadzenie zajęć. Gość ma łeb nie od parady i wiedzę o dietetyce większą niż większość dietetyków, oraz wiedzę o anatomii i biomechanice większą niż większość fizjoterapeutów (bez cienia przesady). Od Pawła nauczyłem się na kursie najwięcej – głównie na tematy związane z techniką ćwiczeń i strategią treningową. Oczywiście – siedząc w temacie od paru lat niektóre rzeczy były dla mnie po prostu przypomnieniem, lub potwierdzeniem nabytej już wiedzy. Niemniej – szczerze polecam szkolenia prowadzone przez Pawła Głuchowskiego, zainteresowani mogą przejrzeć ich ofertę na stronie www.ams.wroclaw.pl (nie, nie jest to wpis sponsorowany). Z pewnością się nie zawiedziecie, a wasze ewentualne pytania zostaną wysłuchane. Dodam, że piszę to jako nie-zwolennik kulturystycznego podejścia do treningu, które Paweł prezentuje.

W weekend pałeczkę przejął duet od treningu funkcjonalnego w postaci Marty Sikory (znanej m.in. z fan page’a „Ze sztangą jej do twarzy”) oraz Jarosława Skury. Formuła zajęć nieco się zmieniła i był to fajny, nowy bodziec po 5-dniach bombardowania wiedzą ze strony Pawła. Nie oznacza to, że poziom kursu spadł. Było po prostu inaczej, a nowością okazały się grupowe treningi, które przeprowadzili nam wykładowcy. Pierwszego dnia mały zajazd na przywitanie, czyli tabata + "crossfitowy", ok. 20-minutowy WOD. Drugiego dnia było nieco lżej i przeprowadzono nam krótką jednostkę treningową z naciskiem na eksplozywność. Co do samych wykładów. Ktoś dla kogo wizyta na siłowni = kulturystyka mógł się poczuć mocno zagubiony. W 2 dni przerobiliśmy bardzo dużo terminów zaczerpniętych z CrossFitu, jak i ogólnie pojętego treningu funkcjonalnego. Z jednej strony – mocny zwrot akcji, z drugiej – odczułem że Paweł dobrze przerobił z nami podstawy fizjologii oraz okołotreningowego przygotowania ciała do wysiłku. Mimo goniącego czasu udało nam się też omówić sporo ćwiczeń, niektóre były dla mnie zupełną nowością (nigdy w CrossFit jako taki się mocniej nie zagłębiałem). Spora dawka wiedzy, w stosunkowo krótkim czasie. Kto nie był skupiony musiał żałować…

Musiał żałować, ponieważ egzamin końcowy w większej części oparty był o pytania związane z treningiem funkcjonalnym. Jeśli ktoś nie był dość uważny ostatniego dnia to prawdopodobnie nie zaliczył egzaminu i trochę takich osób wedle mojej wiedzy było (choć bardziej polegli chyba na zadaniu opisowym z anatomii, aniżeli zamkniętych pytaniach). Taka była pewnie strategia – by maksimum materiału z egzaminu przerobić na końcu, na świeżo. Z jednej strony to dobre, a z drugiej ktoś kto słuchał uważnie przez 6 dni, a ostatniego z jakiegoś powodu się zdekoncentrował – nie miał szans zdać egzaminu. Na szczęście dla mnie – ja nie byłem taką osobą. Taką formułę egzaminu można by uznać za mały minus, ale trzeba przyznać że pytania dotyczyły naprawdę istotnych zagadnień w pracy trenera personalnego (fizjologia wysiłku, metodyka treningowa, anatomia). Fajnie, że Akademia Mistrzostwa Sportowego w jakiś sposób dba o swoją reputację i nie wręcza certyfikatów trenerskich za samo wniesienie opłaty i pojawienie się na szkoleniu. To jeden z czynników, który sprawia że można uznać ten ośrodek szkoleniowy za warty uwagi.

Co mi dał ten kurs i czy mogę polecić go innym? Nauczyłem się dość sporo rzeczy, a pewne przypomniałem. Warto co jakiś czas fundować sobie taki okres skondensowanej weryfikacji własnej wiedzy. Oczywiście nie jest tak, że ktoś kto spędził całe życie na kanapie, tydzień po wstaniu z niej i zrobieniu takowego szkolenia będzie gotowy do pracy trenera. Ale to dotyczy każdego kursu na trenera personalnego. W tej dynamicznie rozwijającej się branży kluczowe jest stałe aktualizowanie i poszerzenie kompetencji. Jest to istotne nawet po zrobieniu najlepszych możliwych kursów. Wiedza przekazana na nich może być za rok już niepełnowartościowa. Choć sam zaliczyłem już 2-cyfrową ilość szkoleń o tematyce treningowej/żywieniowej to mam świadomość, że jest to po prostu koniec pewnego etapu i początek następnego. Dużo się dowiedziałem, ale równie dużo jeszcze przede mną. Z tego kursu jestem bardzo zadowolony (najlepszy w jakim brałem udział) i jeśli ktoś zastanawia się nad zrobieniem podobnego to szczerze mogę polecić Akademię Mistrzostwa Sportowego : ) Dodam, że akademia ta wyszła też z fajną inicjatywą jaką jest „Kurs trenera personalnego PRO”. To rozszerzony kurs trenerski dedykowany tym, którzy chcą jeszcze bardziej pogłębić swoją wiedzę w tym fachu. Pożyteczna i odpowiadająca na potrzeby rynku rzecz. Być może w przyszłości sam się skuszę na udział w takim szkoleniu – pomimo, że „trenera personalnego” traktuję jako pewien etap i uzupełnienie, a docelowo chciałbym się rozwijać szczególnie w temacie przygotowania motorycznego w sporcie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz