niedziela, 8 października 2017

Dieta sportowców wytrzymałościowych. Odżywianie i suplementacja - recenzja



Jakiś czas temu, kiedy przeglądałem ofertę internetowej księgarni moją uwagę zwróciła pozycja pt. „Dieta sportowców wytrzymałościowych. Odżywianie i suplementacja”. To jej będzie dotyczyć dzisiejszy wpis.

To co zwróciło moją uwagę to fakt, że o wydaniu tej pozycji w naszym kraju było bardzo cicho. Po dość gruntownym przeczytaniu jej postanowiłem ocenić tytuł na najpopularniejszym „książkowym” portalu w internecie, czyli na lubimyczytac.pl. Ku mojemu zdziwieniu – wyszukiwarka zupełnie nie wiedziała o co mi chodzi. Zarówno jeśli chodzi o tę konkretną pozycję, jak i autorkę tej książki. Ostatecznie sam wzbogaciłem największy katalog książek o obiekt dzisiejszej recenzji. Moje zdziwienie opierało się natomiast głównie na tym, że jest to pozycja w pewnym sensie unikatowa na polskim rynku wydawniczym. Jak dotychczas ciężko było znaleźć jakikolwiek, inny tytuł o analogicznej tematyce i wydany w polskim języku.

Czy uważam zatem, że jest to pozycja obowiązkowa? Niekoniecznie, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę samą grupę „wytrzymałościowców”. Niemniej nie jest to na pewno książka zła. Przechodząc do rzeczy.

Pierwsza część omawianego tytułu to rozdział dotyczący podstaw odżywiania, z naciskiem na kontekst aktywności o charakterze wytrzymałościowym. Mamy tu więc opis makro- i mikro- składników diety, wyróżnienie najpopularniejszych środków odżywczych oraz podstawy fizjologii. Tak jak należy. Część druga to przejście do bardziej praktycznych wskazówek i rad dotyczących projektowania diety sportowca. Mamy tu nakierowanie na rodzaj produktów wartych uwagi, dostosowanie systemu żywienia do danych okresów, czy porady odnośnie zwiększenia ilości tkanki mięśniowej. Znalazło się tu też miejsce na skromny rozdział dotyczący środków ergogenicznych, czyli suplementów. Sugerując się tytułem, liczyłem jednak na znacznie więcej treści dotyczących tego tematu. Cała książka jest dość gruba (przeszło 400 stronic), a na opis wspomnianych środków ergogenicznych przeznaczono ledwie 30 stron. Tutaj ewidentnie widać, że autorka nie jest zwolenniczką sięgania po suplementy i potraktowała temat „po macoszemu”. Ma do tego pełne prawo, jednak w takim wypadku można by jednak pomyśleć nad korektą tytułu książki. Przejdźmy dalej. Część III to wskazówki żywieniowe pod kątem konkretnych dyscyplin. Mamy tu przedstawione schematy żywieniowe dla dyscyplin takich jak triatlon, bieganie, pływanie oraz kolarstwo. Pokrótce opisano też mniej znane sporty, będące pochodną tych dyscyplin. Można powiedzieć, że książka ma konkretnych adresatów. Część IV dotyczy specjalnych względów żywieniowych, tj. diety w obliczu niektórych jednostek chorobowych, lub stanów organizmu wynikających z dojrzewania, czy ciąży. Przydatne rzeczy, ten rozdział przypadł mi do gustu chyba najbardziej. Na końcu książki znajdziemy także „dodatki”, czyli tabele z indeksem glikemicznym, spisy substancji, przykłady posiłków. Zrobione jak należy, chociaż nic rewolucyjnego tam nie znajdziemy.

Ostatnie zdanie jest kluczowe w kwestii ogólnej oceny „Diety dla sportowców wytrzymałościowych”. Książka zawiera zbiór dość podstawowych informacji na omawiany temat. Myślę, że wyjadacze sportu, z „Iron man’ami” , czy maratonami na koncie za wiele nowych, praktycznych rzeczy się nie dowiedzą. O wiele więcej wyciągną z tej lektury początkujący i to przede wszystkim im można by zadedykować ten tytuł. Tytuł, który jest napisany poprawnie oraz uwzględnia sporo istotnych, lecz podstawowych rzeczy. Często wskazówki mają tu postać typu: „nie czekaj aż będziesz odczuwał pragnienie, odpowiednio nawodnij się przed wysiłkiem”, lub „ważniejsza od suplementów jest dobrze skomponowana i przemyślana dieta”. Nic złego w tym nie ma, jednak dla większości zainteresowanych będą to po prostu zbędne banaliki. I to banaliki powtarzane po kilkanaście razy. Książkę przewertowałem sumiennie, bo taki mam zwyczaj w przypadku pozycji o podobnej tematyce, jednak jej treść można by mocno skrócić, bez powtarzania tych samych rad wielokrotnie. Generalnie główny przekaz tego tytułu można by określić w taki sposób: „Spożywaj odpowiednio dużo węglowodanów, dbaj o zaspokajanie zapasów glikogenu i odpowiednie nawodnienie. Podstawą diety mają być produkty pełnoziarniste.” Właśnie. Tytuł nie ustrzegł się kilku błędów, lub po prostu rażących „szczegółów”. Czytając można odnieść wrażenie, że niektóre z głoszonych przez autorkę teorii to już archaizmy i Amerykanka niesłusznie uznaje je za jedyną słuszną drogę do sukcesu. Mocno zarysowuje się dość „konserwatywne” podejście autorki. Widać też, że Ryan za wszelką cenę stara się nie urazić „wegetarian”, natomiast jest dość mocno uprzedzona do suplementacji w sporcie (która w dzisiejszych czasach, wobec wyrównanej rywalizacji ma co raz większe znaczenie). W oczy raził mnie też przekład polskiego tłumacza. Beztłuszczową masę ciała (Lean Body Mass) określił np. jako „chudą masę ciała” i z takim terminem co rusz spotykamy się w tej lekturze. Pan Piotrek Cieślak niestety się tutaj nie popisał.

„Dieta sportowców wytrzymałościowych. Odżywianie i suplementacja” nie jest mimo wszystko tytułem złym. Jak już wspomniałem, na początku recenzji  - jest to pozycja na polskim rynku unikatowa. Jeśli jakiś początkujący adept sportów wytrzymałościowych zechce zgłębić wiedzę na temat odżywiania, to sięgnięcie po ten tytuł wydaje się oczywiste. Dla kogoś średnio zorientowanego w sportowym żywieniu ta książka okaże się przydatną pomocą. Nie radziłbym jednak traktować zawartych w niej rad niczym biblijnych przykazań. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz