Dziś czas na kolejny post z cyklu "Mini recenzje". Nie przedłużając, zabieram się do krótkiej recenzji trzech tytułów, które wpadły w moje ręce ostatnimi czasy.
Zimna siła - D. Dobropolski
Zwięźle i lakonicznie napisana książeczka (ma niecałe 100 stron). Nie znaczy to jednak, że jest to lektura uboga w treść, czy mało konkretna. Wręcz przeciwnie. Dawid Dobropolski to młody, choć bardzo inteligentny i uzdolniony gość. W "Zimnej sile" znajdziemy wszystkie informacje niezbędne do rozpoczęcia swojej przygody z terapią zimnem, a przede wszystkim z tzw. "morsowaniem". Książka jest podzielona na 4 części, które traktują odpowiednio o fizjologicznych procesach towarzyszących ekspozycji na zimno (teoria), praktycznych poradach dotyczących adaptacji do zimna, podłożu psychologicznym terapii zimnem. Ostatnia część składa się z odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania związane z tzw. "morsowaniem". "Zimna siła" to takie mini-kompendium (choć wyczerpujące) na temat adaptacji do zimna i tego dlaczego warto ją przeprowadzać. Książka jak na swoje gabaryty nie jest tania, ale mogę ją śmiało polecić - to dość unikatowa publikacja na polskim rynku wydawniczym.
Nagi Wojownik – P. Tsatsouline
Klasyka gatunku. Choć posiadam w swojej biblioteczce większość książek rosyjskiego autora, to za "Nagiego wojownika" wziąłem się dopiero ostatnio. To lektura bardzo konkretna i pożyteczna. Nawet zaawansowani adepci treningu fizycznego powinni czasem do niej wrócić. Szczególnie zwolennicy treningu siłowego w oparciu o masę własnego ciała. Na tym bowiem skupia się Tsatsouline w tej pozycji. "Nagi wojownik" skupia się na maksymalizowaniu efektów siłowych, przy minimalizacji ilości środków do tego służących. Nie znajdziemy tu prezentacji setek wymyślnych ćwiczeń. Autor skupił się tylko na dwóch, oraz ich wariacjach – chodzi o pompki jednorącz oraz tzw. pistolety. Prócz wspomnianych ćwiczeń w książce znalazło się naprawdę sporo porad dotyczących zwiększania generowanej przez nas siły. To taka staromodna szkoła budowania siły, Tsatsouline często odnosi się do metod starych mistrzów - nie tylko dyscyplin siłowych, ale też np. sztuk walki. Jednym słowem - praktycznie każdy, chcący poprawić swoją tężyznę fizyczną znajdzie tu coś dla siebie. Minimum środków, maksimum efektów - to przesłanie tej książki.
Sztuka życia - Z. Lew – Starowicz
Lekka, przyjemna, ale i użyteczna lektura. Książka ma formę długiego wywiadu, dotyczącego różnych sfer życia. Znany, polski profesor dzieli się w niej swoją mądrością, a w rolę pytającej wcieliła się Krystyna Romanowska. W "Sztuce życia" poruszono m.in. tematy kojącej siły tańca, muzykoterapii, czy odpowiednich stosunków społecznych. To pozycja dobra na "doła", lub odprężenie po ciężkim, życiowym okresie. Nie jest szczególnie rozbudowana, choć nie uważam tego za wadę. Sądzę, że współcześnie wiele książek jest na siłę przeciągniętych i za dużo w nich lania wody, by sztucznie zwiększyć ich objętość i nadać tym samym książce większej "wartości". "Sztuka życia" jest od tego wolna. To konkretna, zwięzła pozycja, która przypomina nam o tym co w życiu jest naprawdę ważne. Dobry wybór do kawy, na 2-godzinną lekturę.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz