Jak żyć? Zastanawia się wielu ludzi, szczególnie młodocianych 🙂 Moja propozycja jest taka jak w tytule dzisiejszego wpisu – w swoim własnym stylu i ze skupieniem na sprawach bezpośrednio nas dotyczących. Co przez to dokładnie rozumiem? O tym w dalszej części tego posta.
Nie da się ukryć, że nas – ludzi, jako jednostki funkcjonujące w obrębie różnych społeczności zawsze będzie łączyć sporo rzeczy. Posiadanie rodziny, stałej pracy, podobnych potrzeb, czy ubioru. Dodatkowo mogą to być takie sprawy jak zainteresowania, preferencje odnośnie różnych rzeczy, czy życiowe cele. To naprawdę dużo i chyba wystarczająco? Czy zastanawiałeś się czasem, czy nie robisz czegoś wyłącznie dlatego, że robi to ktoś inny? Mam wrażenie, że wielu właśnie tak postępuje. Nie wsłuchuje się odpowiednio w swoją duszę, nie zastanawia czego tak naprawdę od życia oczekuje i co jest ich prawdziwym powołaniem. Faktem jest, że zdecydowana większość ludzi ma poczucie zewnętrznej kontroli. Jest to pewna, psychologiczna tendencja, którą ciężko zwalczyć, ale na pewno można nad tym pracować. Żeby nie było - nie jest to dla mnie kwestia czarno-biała. Nie sugeruję tym samym, że poczucie zewnętrznej kontroli jest be, a poczucie kontroli wewnętrznej jest czymś cudownym. Problem, który tutaj poruszam dotyczy zbyt skrajnego pogrążania się w oddawaniu kontroli "siłom wyższym" i w ogóle tym "innym". Tak samo myślenie, że absolutnie wszystko zależy od nas również może być destrukcyjne i ograniczające. Znacznie częściej zauważyć można jednak tą drugą tendencję. Dlaczego? Bo tak jest łatwiej, bo wtedy nie jesteśmy niczemu winni, bo w taki sposób zrzucamy z siebie znaczną część odpowiedzialności za nasze losy. Jest to według mnie w dużym stopniu tożsame ze swego rodzaju brakiem psychicznej dojrzałości. A ten brak często wynika z niczego innego jak ze zwyczajnego lenistwa i braku chęci do pracy nad sobą.
Takie przejście do bycia osobą bardziej sprawczą i kreatywną nie jest z pewnością w dzisiejszych czasach łatwe. To na co trafiamy w mass mediach, szczególnie w internecie potrafi wywołać w głowie niemały mętlik. I nie zawsze jesteśmy tego świadomi - że to już się dzieje, że tracimy kontrolę nad własnym umysłem i jego samodzielnym funkcjonowaniem. W sieci roi się zarówno od manipulacji jak i ogromu śmieciowych informacji. Co jest warte uwagi, a co nie? Co jest w końcu prawdą, w tym zalewie sprzecznych wiadomości? Kto jest rzeczywiście osobą godną zaufania, za jakim autorytetem podążać? Kim się inspirować, kogo słuchać? Wiadomo – jedni są bardziej podatni na takie zagubienie, inni mniej. Każdy umysł w jakimś stopniu się różni. Pewne mechanizmy i tendencje są jednak zauważalne. Nie ma nic złego w czerpaniu zewnętrznej inspiracji/motywacji od jakiejś innej osoby, którą możesz uznawać za autorytet. Ale nie ma ludzi perfekcyjnych. Nigdy też nie będziesz dokładnie kimś takim jak owa osoba. Nikt nie będzie. Wszyscy mam ograniczoną ilość czasu w naszym życiu. W takim razie jaki jest sens w tym, żeby starać się wejść w czyjeś ślady? W taki sposób sami nie zostawimy po sobie żadnych, kiedy nas już tu nie będzie. Rzecz ma się nie tylko do naśladownictwa (to w gruncie rzeczy nie jest aż tak złe - zwłaszcza z umiarem), ale i po prostu życia życiem innych. Multum osób spędza czas przed TV, w internecie, oglądając taśmowo seriale, śledząc z emocjami wydarzenia sportowe (od czasu do czasu nie ma w tym nic złego), czy scenę polityczną (cyrk, w którym cyklicznie zmieniają się małpy przyciągające uwagę). O ile czerpanie inspiracji od kogoś kto osiągnął niewątpliwy sukces w danej dyscyplinie może być dla nas pożyteczne, o tyle spędzanie czasu na czynnościach, które żadnej pożytecznej wartości nam nie zaserwują (vide programy typu Ukryta Prawda) jest ciężkie do zrozumienia.
Sporo osób jest nieusatysfakcjonowanych ze swojego życia. M.in. z tego powodu dużą jego część spędzają na omawianiu cudzych spraw i sytuacji. Każdy kojarzy zapewne kogoś kto żyje historiami innych. Bo tamtemu zdechł pies, bo tamta kupiła nowy samochód, a ten zmienił pracę i tak mu się udało... Tak naprawdę dotyczy to praktycznie każdego z nas, z tym że w większym lub mniejszym stopniu. To trochę błędne koło, bo przenosimy zainteresowania na to co nas bezpośrednio nie dotyczy i tym samym nadajemy temu priorytetową dla naszych myśli wartość. Angażujemy się w to, jednocześnie nie robiąc z własnym życiem i tym co rzeczywiście dotyczy nas nic konkretnego. Skoro nic z tym nie robimy to ciężko, żebyśmy z obrazu swojej prawdziwie własnej egzystencji byli zadowoleni. Koło się zamyka. Niby rzeczy dość oczywiste, a jednak często niezauważenie praktykowane. Nie mam tu rzecz jasna na myśli ludzi, którzy realnie innym pomagają, angażują się w wolontariat i wykazują się rzeczywistą empatią. To jest coś naprawdę pożytecznego i rozwijającego. Problem dotyczy tych co po prostu "lubią wiedzieć" jak najwięcej o innych, ale ich działania w związku z tą wiedzą nie są w żadnym stopniu konstruktywne. Po prostu spędzają czas na "głupotkach" i plotach - taki klimat i styl życia. Wiem, że na pewno łatwiej jest powiedzieć coś takiego 20-latkowi, aniżeli osobie starszej: "Weź życie w swoje ręce, przestań emocjonować się tym co dla Ciebie jest bezpośrednio nieistotne". Łatwiej powiedzieć, tak jak i wcielić. Uważam jednak, że sens życia i tworzenia czegoś unikatowego możemy znaleźć zawsze i w każdym wieku. Grunt to chęci i regularna stymulacja mózgu. Realna stymulacja, czyli zmuszanie mózgu do aktywności różnej maści. Nie - posłuszne łykanie masowego przekazu i odarcie z auto-refleksji. Jeśli jesteśmy młodzi to możemy już dziś się zastanowić jaka będzie nasza motywacja do życia, kiedy będziemy już w wieku emerytalnym. Żyj tak, by mieć coś młodszym do przekazania, by być maksymalnie użytecznym. Dbaj o siebie i swój umysł. Osobiście, będę chciał żyć jak najdłużej - z ciekawości przed tym co ludzkość jeszcze zdąży odkryć we wszechświecie za mojego żywota Wtedy będę też miał na to wystarczająco czasu. Jednocześnie będę się chciał dzielić tym co wiem i co udało mi się osiągnąć.
Przechodząc do podsumowania. Wielu mogłoby stwierdzić w kontrze do moich myśli, że przecież i tak wszyscy kiedyś umrzemy i wszystko co zrobimy przestanie mieć znaczenie. Owszem, jest w tym trochę prawdy. Ale może właśnie dlatego, że nas czas jest ograniczony to nie warto na siłę wciskać się w ślady innych i robić tego co przed nami zrobiło już wielu. Wykorzystaj to co otrzymałeś, spraw by ludzie zapamiętali Cię z czegokolwiek znaczącego - nie z zamiłowania do używek, destrukcyjnego stylu życia i bezpłciowego usposobienia. Kreuj własną rzeczywistość, nikt nie może Ci tego zabronić. Myśl, próbuj i słuchaj głosu swojej duszy. Skoro wszystko to się kiedyś skończy... to czemu miałbyś się bać zaryzykować?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz