Dziś dość sporo o książkach. W
ostatnim czasie skupiłem się na nadrabianiu pewnych zaległości i przeczytałem
m.in. 5 pozycji dotyczących ogólnie pojętego treningu fizycznego (koncepcje
książek nieco się różnią). Poniżej moje krótkie recenzje tych tytułów –
pokrótce o czym książka konkretnie traktuje, ocena jej treści oraz komu bym
daną pozycję mógł zarekomendować, a komu nie.
Trening siłowy, J. Giessling
Tytuł mógłby wskazywać na to, że
książka jest swego rodzaju kompendium nt. treningu siłowego, ale rzeczywistość
jest nieco inna. Autor skupia się tu w zasadzie na jednej metodzie treningowej,
której skuteczność potwierdza pewne badanie. Czy jest ono w pełni wiarygodne?
Ciężko powiedzieć, dla autora jest to jedyna, słuszna droga do lepszego zdrowia
oraz sylwetki. Mowa tu mianowicie o systemie treningowym nazwanym „HIT-fitness”.
Jego stwórcą oraz propagatorem jest oczywiście sam autor. Koncepcja jest taka,
by trenować rzadko, intensywnie i stosunkowo krótko. Proponowany, podstawowy
program treningowy opiera się na 10 ćwiczeniach, które wykonujemy w jednej
serii, jedno po drugim i do bycia jak najbliższym upadku mięśniowego. O ile w
tym podejściu da się jeszcze zauważyć jakiś sens, o tyle wybór proponowanych
ćwiczeń jest już naprawdę dziwny. Jednym z założeń jest to, by do tego owego
upadku mięśniowego doprowadzała nas liczba ok. 10 powtórzeń danego ćwiczenia. W
niektórych z nich ciężko jednak stosować jakieś rodzaje progresji i są dość
niezrównoważone jeśli chodzi o poziom trudności. Nie rozumiem też wyboru sposobu
wykonywania danych ćwiczeń. Zamiast uczyć podstaw klasycznych ćwiczeń siłowych
(w końcu nazwa zobowiązuje), Giessling zaleca np. robienie przysiadów, czy
martwych ciągów.. z hantlami/sztangielkami. Teraz weź sobie człowieku takie
sztangielki, żeby móc z nimi zrobić 10 przysiadów do odcięcia i ułożyć się z
nimi w jakiejś mało inwazyjnej anatomicznie pozycji… Nie, dla mnie to się kupy
nie trzyma. Jest też parę słów o bardziej zaawansowanych metodach i planach
treningowych. Opisywane są m.in. ćwiczenia na różnego rodzaju maszynach. W
całej książce nie znajdziemy zaś instrukcji wykonania martwego ciągu, czy
przysiadu ze sztangą. Podręcznik treningu siłowego? No nie żartujmy. Nie mówię,
że książka jest totalnie beznadziejna. Znajdziemy w niej nieco przydatnych
wskazówek, ciekawostek o fizjologii, interpretacji przytoczonych badań, czy
opisów powszechnie używanych metod treningowych. Rekomendowanego treningu
podstawowego próbowałem sam i czułem się po nim dziwnie, tak jakby jego akcenty
na dane części ciała były źle rozłożone (a ma być to trening całego ciała).
Początkujący prawdopodobnie krzywdy przez podane ćwiczenia sobie nie zrobią, na
rynku jest jednak wiele lepszych pozycji nt. treningu siłowego. Dodam, że
książka jest wydana trochę w stylu kolorowych pisemek niższego sortu – dużo
obrazków i oczojebnych grafik, niekoniecznie przydatnych.
Moja ocena: 4/10
SealFit. W osiem tygodni do sprawności Komando Fok, M. Divine
Książka reklamowana hasłem
„niekonwencjonalny trening siły i charakteru”. Ciężko się z nim nie zgodzić,
sugerowane podejście treningowe to naprawdę „hardcore”. Autor to komandor
porucznik, były członek legendarnej formacji
komandosów Navy SEAL. Twardo jest od samego początku. Po przeczytaniu
pierwszego, krótkiego rozdziału Divine zaleca wykonanie treningu weryfikującego
twój poziom kondycji fizycznej. Autor oznajmia, że przed jego ukończeniem nie
powinniśmy zawracać sobie głowy całą resztą książki. Ja tę zasadę złamałem, bo
nawet nie zamierzałem wcielać treningu Divine’a we własne życie. Byłem natomiast
ciekaw całej lektury. Jak wygląda trening metodą „SealFit”? Niektórym być może
przyjdzie na myśl skojarzenie z nazwą CrossFIt. I słusznie. SealFit to nic
innego jak pewna hybryda CrossFitu. Bazujemy tu głównie na ćwiczeniach
crossfitowych, ubrane są one jednak w nieco inną formę. Jak się można domyślać,
w książce dominuje klimat militarny. Ma to nawet swój urok. Autor odznacza się
surowością, jak na dowódcę wojskowego przystało. Fajnym akcentem są przytaczane
anegdoty z działań komandosów. Każda z nich ma być jakąś duchową lekcją.
Apropos. W tym tytule nacisk na aspekty mentalne jest potężny. Autor karmi nas
motywacyjnymi hasłami i życiowymi sentencjami niczym rasowy, amerykański coach
(Divine chyba nim nawet jest). To w połączeniu z wysokim poziomem trudności
proponowanych jednostek treningowych ma uczynić nas kimś gotowym do skutecznego
pokonywania życiowych przeszkód na wszelkich frontach – niczym komandos. Nie
jest to z pewnością książka dla każdego. Rekomendowany trening jest naprawdę
wymagający. Autor działa w myśl zasady – złamać kogoś, by potem ulepić go na
nowo. Jestem jednak pewny, że większość ludzi po przystąpieniu do takiego
programu zostałoby wyłącznie złamanych ;) Nie jest to pozycja dla
początkujących, za dużo tutaj na starcie ćwiczeń „na wariata”. Nie wiem
też czy jest to lektura dla
średniozaawansowanych – tacy prawdopodobnie będą preferować inne metody rozwoju
tężyzny fizycznej niż zrobienie 1000 pompek. Lektura spodoba się przede
wszystkim prawdziwym twardzielom, lubującym się w militarnych klimatach. Do
realizacji programu Divine’a trzeba naprawdę dużo zdrowia i jestem pewny, że
>90% ludzi, którzy ją zakupili nie byli w stanie zrealizować treningu
„SealFit”. To jedna z książek z serii „użyję powszechnie znanych ćwiczeń i
sprzedam je jako coś swojego”. Tytuł ogólnie przyzwoity, ale niestety tylko dla
wybranej garstki osób.
Moja ocena: 6/10
Encyklopedia undergroundowego treningu siłowo-kondycyjnego, Z.
Even-Esch
Kiedy ktoś nazywa swoją książkę
encyklopedią to musi być jej naprawdę pewny. Lektura nie ma formy typowej
encyklopedii. Pierwsza, obszerna część książki to biografia jej autora,
będącego w USA jednym z guru treningu siłowo-kondycyjnego. Jest nawet ciekawa,
Even opowiada o czasach swojego dzieciństwa, pierwszych treningach na siłowni,
jak i na macie. Pokazuje jak z czasem zmieniało się podejście treningowe na
siłowniach i jakie motywy kierowały ludźmi przy podejmowaniu aktywności.
Właściwa encyklopedia znajduje się w drugiej części książki. Mamy tam opis
przeróżnych, „undergroundowych” ćwiczeń z wykorzystanie masy własnego ciała
oraz wszelakich przyrządów (od kamieni i beczek po tradycyjne sztangi). Autor
przedstawia też przykładowe plany treningowe, a całość okrasza dobrymi
zdjęciami. Książka spełnia swoje zadanie, jest tym czym powinna być pozycja o
tej nazwie J
Małym minusem jest dla mnie dość radykalne podejście autora. Wiele z ćwiczeń
jest dość ryzykownych. Mam tu na myśli ćwiczenia typu skakanie na ławki w
parku, czy wyciskanie kamieni nad głowę. Okej, rozumiem koncepcję i klimat
pozycji. Znajdziemy w niej zresztą ostrzeżenie informujące o tym, że
proponowane metody treningowe nie mają aprobaty naukowego środowiska
sportowego. I słusznie, bo wielu nieodpowiednio przygotowanych ludzi mogłoby
szybko wyrządzić sobie krzywdę przy próbie wykonania niektórych z
przedstawionych ćwiczeń. Niemniej – jest to tytuł w swojej kategorii bardzo
dobry, wyczerpujący temat. Dodatkowym plusem jest fakt, że książka została
wydana w bardzo estetyczny sposób. Forma okładki, zastosowane grafiki i czcionki
– to wszystko naprawdę cieszy oko. Polecam entuzjastom treningów na świeżym
powietrzu, z użyciem wszystkiego co znajdą pod ręką.
Moja ocena: 8/10
Siła bez siłki, M. Lauren, J. Clark
Książka dla entuzjastów ćwiczeń z
masą własnego ciała, lub też zupełnych początkujących. Koncepcja jest prosta –
autor proponuje robienie 4-5 20-30 minutowych treningów tygodniowo. Nie używamy
przy tym żadnych, specjalistycznych sprzętów z siłowni. Czasem sięgamy za to po
pomoc jakichś przedmiotów codziennego użytku – typu drzwi, krzesła, miotła itp.
System treningowy Marka Laurena powstał na potrzeby amerykańskiej armii. Po
pamiętnym zamachu 11 września na wieże WTC, postanowiono w szybkim tempie
zwiększyć liczebność amerykańskich żołnierzy. System Laurena miał być
praktyczny, prosty i szybki w zastosowaniu. Dodam, że autor nie jest jakimś
samozwańczym guru fitnessu tylko gościem odpowiedzialnym za przygotowanie
fizyczne w amerykańskich, specjalnych jednostkach uderzeniowych. Mamy tu więc
pewne podobieństwo do książki o SEALFIT. Lauren podobnie jak Divine ma za sobą
bogatą, militarną przeszłość. Ich podejście jest jednak inne. W książce Laurena
nie ma tylu górnolotnych słów, usilnej motywacji oraz hardkorowych systemów
treningu. Jest mniej nadęcia i mi to odpowiada. Autor skupia się na konkretach
i robi to w sposób zwięzły. Jest część dotycząca teorii, nieco o żywieniu.
Najważniejsze podstawy, choć z głoszonymi tu teoriami dietetycznymi nie każdy
musi się zgodzić. Ta „działka” zmienia się jednak na tyle dynamicznie, że
zawsze oba bieguny znajdą argumenty na swoje tezy. Co do treningu – Lauren
dzieli ćwiczenia i programy treningowe na 4 poziomy trudności. Treść książki
kierowana jest zarówno do żółtodziobów jak i tych bardziej zaawansowanych.
Rzeczywiście, najprostszy program jest w zasięgu każdego, zdrowego człowieka.
Opisy ćwiczeń są jasne i przejrzyste. Za minus można uznać ustawiczne
kierowanie czytelnika do swojej strony internetowej, gdzie ma znaleźć bardziej
szczegółowe informacje. Niemniej, jest to lektura warta polecenia. Prosta,
konkretna i praktyczna – tak jak proponowany w niej program treningowy.
Moja ocena: 8/10
Ukryta przewaga. Trening mięśni głębokich, T. Danielson, A. Westfahl
Czarny koń dzisiejszych recenzji.
Projekt okładki może wskazywać, że jest to pozycja skierowana do kolarzy.
Przyda się jednak każdemu. Autorem jest Tom Danielson, który wespół ze swoją
trenerką od przygotowania fizycznego zdecydował się wydać poradnik treningowy
dla wszystkich, którzy chcieliby wzmocnić swoje ciało w obrębie korpusu (tzw.
mięśnie core). Pierwsza część książki to tradycyjnie teoria. Trochę o anatomii,
działaniu naszych mięśni i zarysowanie konceptu tej lektury. Przejrzyście,
zrozumiale i stosunkowo zwięźle – to lubię. Kolejna część to przejście do opisu
ćwiczeń. Mamy tu zarówno ćwiczenia rozciągające jak i te mające wzmocnić
poszczególne segmenty naszego ciała (oczywiście z naciskiem na core). Autor
podzielił treningi na 5 rodzajów (zapobieganie kontuzjom i ich leczenie,
korygowanie wad postawy, trening stabilności i kontroli nad rowerem, trening
wytrzymałości oraz optymalny trening wydolnościowy Tommy’ego D.). Oprócz tego
podziału, mamy też rozróżnienie na 3 poziom trudności. Mamy tu więc 15 gotowych
jednostek treningowych. Są to krótkie, 10-20 minutowe sesje które możemy
wplatać w nasze programy treningowe i korzystać z nich wedle naszych aktualnych
potrzeb i poziomu zaawansowania. Pożyteczną rzeczą jest objaśnienie przy każdym
z ćwiczeń jaki jest jego cel - np. cel „supermanów” to zwiększenie siły i
mobilności dolnego odcinka pleców, nauka angażowania mięśni pośladkowych i
kulszowo goleniowych podczas prostowania bioder. Wszystko okraszone jest
przejrzystymi ilustracjami oraz jasnymi opisami. Dla mnie rewelacja. Książka
nie jest za gruba (ok. 200 stron), ale skorzystanie z rad zawartych w niej może
przynieść naprawdę sporo korzyści. Praca nad silniejszym i bardziej
funkcjonalnym gorsetem mięśniowym to klucz nie tylko do lepszej dyspozycji
sportowej, ale i do lepszego zdrowia w ogóle. Większość z nas prowadzi dziś
tryb życia, który działanie tych mięśni osłabia i upośledza. Polecam każdemu,
na wskazówkach z tej książki można wyłącznie skorzystać!
Moja ocena: 9/10