środa, 31 października 2018

KSIĄŻKA MIESIĄCA, PAŹDZIERNIK: "Testosteron. Klucz do męskości"


Przyznam, że w kwestii wyboru książki miesiąca października miałem delikatny problem. W tym miesiącu nie wpadły w moje ręce jakieś wybitne pozycje, a te najlepsze zrecenzowałem już krótko, w ramach cyklu “mini recenzje”. Na horyzoncie pojawiła się jednak jedna, całkiem dobra lektura. Mowa o najnowszej książce autorstwa Doktora nauk medycznych - Ewy Kempisty-Jeznach.  

“Testosteron. Klucz do męskości” to pozycja, która zwróciła moją uwagę już kilka tygodni przed oficjalną premierą, przy przeglądaniu literackich zapowiedzi. Nie da się ukryć, że książek o tej tematyce za wiele na naszym rynku nie ma, mimo że jest to temat warty poruszania i interweniowania. Na starcie warto zaznaczyć, że wszelkie fizjologiczne fakty i analizy są tu przedstawiane w sposób popularnonaukowy,  także żaden z czytelników nie powinien mieć problemów z właściwym odbiorem treści. Co ciekawe, i może nieco zwodnicze – jest to tytuł dedykowany przede wszystkim kobietom. Osobiście, dowiedziałem się o tym fakcie dopiero po otworzeniu, zakupionej w internecie książki. Kiedy zagłębimy się nieco w lekturze, okazuje się jednak, że owa dedykacja nie ma większego znaczenia, a treść i język książki są jak najbardziej uniwersalne i mogą przynieść sporo wiedzy każdemu, niezależnie od deklarowanej płci 🙂 Przejdźmy zatem do tego, co tygryski lubią najbardziej – czyli zawartości całkiem fajnie wydanej pozycji. Ta raczej wielką niespodzianką nie jest. Kempisty-Jeznach podzieliła książkę na dwadzieścia-kilka niedługich rozdziałów, z których każdy porusza konkretne zagadnienie dotyczące męskiego zdrowia, oraz seksualności. I tak, znajdziemy tutaj coś o specyfice męskiej gospodarki hormonalnej, najczęściej zgłaszanych przez Panów problemach, czy porady żywieniowe mające na celu poprawić zdrowie zainteresowanych. Z pewnością korzystny jest tutaj fakt, że autorka książki jest niewątpliwym autorytetem w dziedzinie “męskości”. Jest od wielu lat praktykującym lekarzem, a do tego “jedynym posiadającym międzynarodowy certyfikat Lekarza od Zdrowia Mężczyzn (Männerarzt) w Polsce. Interesującym elementem książki są właśnie historie i opisy wybranych wizyt pacjentów w klinice Ewy Kempisty-Jeznach. Uatrakcyjnia to lekturę i jednocześnie nadaje jej większej wiarygodności. 

“Testosteron. Klucz do męskości” to książka dobra, może nawet bardzo dobra. Nie ustrzegła się jednak pewnych błędów, a do miana wielkiego dzieła z pewnością jej trochę brakuje. Co o tym stanowi?  Na uwadze trzeba mieć, że jest to pozycja dość swobodna, traktująca pewne tematy nieco po macoszemu. Zwróciłem uwagę m.in. na to, że autorka nie jest biegle zorientowana we wpływie określonych rodzajów aktywności fizycznej na męską gospodarką hormonalną. No, ale cóż... nikt nie jest alfą i omegą. Nie zmienia to faktu, że wiedza Pani Dr Kempisty-Jeznach jest imponująca i poznałem dzięki niej, kilka nieznanych wcześniej, a pożytecznych faktów. Z pewnością jedną z głównych zalet książki jest jej przystępny charakter i zwięzłość. Czyta się ją szybko i lekko, co umożliwia przystępny język, nieobfitujący w zbyt dużo stricte naukowej terminologii. O czym jeszcze nie wspomniałem, a co jest istotne dla obrazu lektury, to poruszana w niej kwestia terapii testosteronem. Jest to kuracja, której wciąż przybywa zwolenników i nie ma w tym przypadku. Wszelkie badania potwierdzają, że poziom tego kluczowego dla zdrowia mężczyzny hormonu maleje w populacji, w niepokojąco szybkim tempie. Wina za ten stan rzeczy leży po wielu stronach, ale w obliczu tego należałoby skupić się na tym, na co mamy wpływ, i z pomocą przychodzi tu właśnie autorka. Mam tu akurat na myśli całokształt działań prozdrowotnych, które pomogą nam w utrzymaniu naszej męskości w sposób naturalny. Sama terapia hormonalna zawsze będzie tematem kontrowersyjnym, zwłaszcza jeśli nie mamy ewidentnych deficytów z punktu widzenia tzw. medycyny akademickiej. Niezależnie od naszej opinii na ten temat, myślę że warto przeczytać co ma w tej kwestii do przekazania Dr Ewa Kempisty-Jeznach. 

Książka “Testosteron. Klucz do męskości” jest bowiem lekturą bardzo pożyteczną. Nie jest to jakieś literackie arcydzieło, ale przyznać trzeba, że porusza ona bardzo istotne kwestie - szczególnie w biorąc pod uwagę obraz dzisiejszych czasów (i mężczyzn). Zarazem jest ona książką przystępną i łatwą w odbiorze. Z tego tytułu polecam ją w zasadzie każdemu, niezależnie od płci. 

środa, 24 października 2018

MÓZGOWA LITERATURA, CZ.10 - "Rusz głową"



Dziś dziesiąta już, jubileuszowa odsłona mojego autorskiego cyklu - “Mózgowa literatura”. Tym razem napiszę tu kilka słów o chyba nieszczególnie popularnej u nas książce Daniela i Jasona Freeman’ów. “Rusz głową. Na tropach tajemnic naszego umysłu”, bo o niej mowa, to książka wydana w naszym kraju już parę ładnych lat temu, ale uznałem ją za pozycję godną uwagi i zamieszczenia w tej, cyklicznej serii.  

Przyznam, że jej zakup był dla mnie dość przypadkowy i nieplanowany. Właściwie, to dorwałem ją na wyprzedaży za niespełna 10zł. I jak się ostatecznie okazało - było to jedna z najlepiej zainwestowanych przeze mnie “dyszek”. A przynajmniej jeśli mowa o książkowych zakupach. Zacznijmy jednak od początku - jak to się teraz modnie mówi/pisze 😉
  
Wydanie książki (wydawnictwa Magnum) jest dość proste i estetyczne. W swojej formie przypomina nieco szkolny podręcznik, ale ciężko tu się czegokolwiek przyczepić. Przejdźmy zatem do zawartości. Główny zamysł autorów jest raczej jasny i konkretny. “Rusz głową” to po prostu bliższe przyjrzenie się częstym ludzkim zachowaniom, oraz przeanalizowanie ich przez pryzmat rozwoju dziedziny psychologii. Duet Freeman’ów podzielił książkę na kilkanaście rozdziałów, z których każdy poświęcony jest konkretnemu zagadnieniu i określonej “działce” ludzkiego życia. I tak, znajdziemy tutaj analizę ludzkiego umysłu w kontekście m.in. podejmowania decyzji, motywacji, snu, lęku, czy funkcjonowania w zbiorowości. Oczywiście, autorzy rozwikłują przed nami wszystkie tajemnice w oparciu o liczne, naukowe badania i doświadczenia. Przyznam, że o większości z nich już czytałem/słyszałem, niemniej nie jest to przecież wada książki. Freeman’owie zebrali po prostu wszystkie, najważniejsze rezultaty światowych eksperymentów psychologicznych do kupy.  

Sztuka ta udała im się naprawdę bardzo dobrze i nie ukrywam, że książka pozytywnie mnie zaskoczyła. Co warte dodania – mimo, że treść została oparta na nauce, to lektura jest raczej lekka, a na pewno przyjemna. Czyta się ją szybko i z zaciekawieniem. Choć o wielu teoriach już słyszałem, to poznałem także kilka nowych, dość intrygujących faktów. Zostały one przedstawione w taki sposób, że wiele książkowych ciekawostek można przyrównać do osobistego, życiowego gruntu. Czyni to książkę lekturą uniwersalną i godną polecenia praktycznie wszystkim czytelnikom. Fajnym akcentem są także auto-testy, które pozwolą nam nieco bliżej poznać własną osobowość. Oczywiście wyniki tego typu sprawdzianów zawsze trzeba traktować z pewnym dystansem. Przy takim teście też, znalazłem jedną, dość poważną wadę. A w zasadzie, to duży błąd w druku. Już na początkowych stronach ewidentnie pomylono się co do punktacji odpowiedzi w jednym z testów. Być może, znajdziemy na łamach książki podobnych błędów więcej. Ja zidentyfikowałem tylko ten. 

Niezależnie od tego,  książka “Rusz głową” to kawał dobrej, “mózgowej” literatury. Jej lektura przysporzy nam sporo intrygującej i praktycznej wiedzy na temat działania ludzkiego umysłu - w różnych okolicznościach. Jeśli interesuje was psychologia, oraz funkcjonowanie mózgu, to sięgnięcie po książkę duetu Freeman’ów będzie jednym z najlepszych wyborów. Polecam. 


MÓZGOWA LITERATURA, CZ.1 "Mózg. 41 największych mitów":

MÓZGOWA LITERATURA, CZ.6 "Po pierwsze nie szkodzić":

MÓZGOWA LITERATURA, CZ.7 "Szczęśliwy mózg":

niedziela, 21 października 2018

Kilka słów o: zmiany


Czas na garść comiesięcznych auto-refleksji. Poruszę dziś temat prosty i może dość banalny, ale z pewnością istotny, jeśli mowa o rozwoju mentalnym.  

Z pewnością każdy z nas odczuł kiedyś, że nie wie dokąd właściwie zmierza, że w jego życie wkradła się rutyna, pewna monotonia i stagnacja. Jeśli jesteśmy tego stanu świadomi, no to w sumie pół biedy... choć jak wiadomo - nieświadomość jest czasem błogosławieństwem. Bo co, gdy nie zadowala nas obecny stan rzeczy, a z drugiej strony nie wiemy jak się zabrać za zmianę tego? Na szczęście to rzadka sytuacja. Wiedza jest dziś wszędzie. Leży potulnie i czeka tylko na to, byśmy po nią sięgnęli. Fakt, że stan dzisiejszej wiedzy w wielu dziedzinach jest tak bogaty i szeroki, że w gruncie rzeczy demotywuje to nas czasem na samym starcie. I tak, z nadmiaru bogactwa ostatecznie nie decydujemy się ruszyć w żadną stronę. Zostajemy tam gdzie byliśmy, drepcząc w swojej tymczasowej strefie komfortu. Nie mówię tym samym, że jest to absolutnie złe... Aczkolwiek na pewno lepiej jest robić (a przynajmniej próbować) cokolwiek, niż nie robić i nie zmieniać w swoim życiu nic. Bo życie to tak naprawdę właśnie zmiany, a jeśli ich nie ma, no to tak jakby.. umieramy. 

Tak jak wspomniałem jednak - możliwości są zawsze, trzeba tylko próbować je znaleźć i wykorzystać. Co więc wpycha nas zwykle we wspomnianą stagnację i utrudnia jej zażegnanie? Stoi za tym głównie strach. Strach, przed opuszczeniem mentalnego, wygodnego kokonu, przed utratą kontroli nad sytuacją, utopieniem się w głębokiej wodzie – czyli ogólnie mówiąc, przed niezamierzaną zmianą na gorsze. Tu odniosę się do modnej ostatnio i często powtarzanej w mediach internetowych myśli. Większość ludzkiego stresu i obaw jest z perspektywy dzisiejszego człowieka nieuzasadniona. W przebiegu rewolucji, nie różnimy się jeszcze zbyt mocno od człowieka pierwotnego, którego życie wyglądało jednak zgoła inaczej. Miał on dużo mniej alternatyw niż człowiek współczesny, groziło mu też o wiele więcej realnych niebezpieczeństw - ze strony dzikiej zwierzyny, nierozumianych chorób, czy innych, wrogo nastawionych ludzi. I mowa tu o zagrożeniu bezpośrednim, fizycznym. Nie zaś o projekcji naszego umysłu, efekcie naszej bujnej i strachliwej wyobraźni. W przypadku niepowodzenia, mamy dziś już o wiele więcej opcji “awaryjnych”, a lądowanie jest jednak o wiele bardziej miękkie. Zawsze mamy więc jakąś alternatywę. Być może niektórych to oburzy, ale uważam że w dzisiejszych czasach trzeba się naprawdę postarać, żeby znaleźć się w sytuacji bez żadnego wyjścia, kiedy nikt nam nie jest w stanie pomóc, a my sobie. Słowa te kieruję oczywiście do osób zdrowych psychicznie i fizycznie samodzielnych.  

Weźmy więc na siebie odpowiedzialność. Jednocześnie pamiętajmy, że zwykle nie jest to tak wielka odpowiedzialność, jak nam się  początkowo i instynktownie wydaje. Warto dążyć do zmian, skoro mogą one przynieść korzyści. A korzyści przynosi także coś nazywanego powszechnie niepowodzeniem, porażką, przegraną. Korzyści w postaci nabycia nowej wiedzy, doświadczenia, przede wszystkim – poszerzenia własnej perspektywy i światopoglądu. Myślę, że to problem wielu ludzi – mniej, lub bardziej świadome zawężanie własnego świata, w odruchu na niepewną, zmienną sytuację. Prawda jest jednak banalna (choć często zapominana), a brzmi ona: żeby stać się szczęśliwszym i mądrzejszym musisz po prostu działać i nie bać się nieznanego. W zasadzie to musisz go wręcz łaknąć. 

Mówiło już o tym wiele osób uznawanych za tzw. ludzi sukcesu. Z książek, które było dane mi przeczytać - m.in. Brian Tracy, Philip Knight, Ray Kroc, czy Arnold Schwarzenegger. Żeby coś zmienić, musisz działać. A im więcej działania i różnych zmian (tych, z których wyciągniemy jakąś naukę rzecz jasna), tym silniejszym i łatwiej adaptującym się człowiekiem będziemy. Nie jest zresztą przypadkiem i tajemnicą, że wszelkiego rodzaju sanatoria zawdzięczają swoją skuteczność w dużej mierze właśnie zmianom. Chodzi tu o szeroko pojęte środowisko, na które składają się nie tylko urządzenia i przedmioty bezpośredniego lecznictwa, ale i inne otoczenie ludzkie, oraz szereg wszelkich nowych bodźców fizycznych. Zmiana otoczenia (co jakiś czas) niesie za sobą wiele profitów, szczególnie dla naszej psychiki. A lepszy stan psychiczny, to i lepsze zdrowie. Tak zwani neuronaukowcy często radzą, żeby dla kondycji mózgu wykonywać pewne rzeczy... w różny sposób. To zdecydowanie sprzyja funkcjonowaniu ludzkiego umysłu i utrwalaniu mało, lub w ogóle nie używanych połączeń neuronalnych. Można tu się odnieść do przykładu długo katowanego planu treningowego. Zwykle, po kilku tygodniach zaczyna się on nam przejadać, tzn. Nie działa już tak pozytywnie zarówno na nasze ciało, jak i stan umysłu. Potrzeba zmiany. Każdy kto kiedyś regularnie ćwiczył, wie ile uciechy może przynieść zmiana ćwiczeń i metodyki treningowej po okresie sztywnego i monotonnego planu.  

Życie to zmiany. Od nas zależy jednak w dużej mierze na jaką one skalę zachodzą i jaką przybierają formę. Kiedy dopada nas stagnacja, na pewno zdecydowanie lepiej jest wziąć sprawy w swoje ręce niż czekać w bierny sposób na rozwój wypadków. Czujesz dyskomfort i brak satysfakcji z obecnego życia? Poszukaj możliwości, spróbuj je lepiej poznać i po prostu działaj. Pamiętaj przy tym, że czasem rozwinąć może jedynie skok na głęboką wodę... a jak to powiedział kiedyś pewien mądry człowiek: 

Nie bój się dużego kroku. Nie pokonasz przepaści dwoma małymi”